Gancarczyk: Jastrzębie to nie jest przystanek
Zapraszamy na rozmowę z nowym pomocnikiem GKS-u 1962 Jastrzębie, Krzysztofem Gancarczykiem.
Jak przebiega aklimatyzacja w zespole? Jak się czujesz w drużynie?
Krzysztof Gancarczyk: Czuję się bardzo dobrze. Nie spodziewałem się takiego przyjęcia przez kolegów z drużyny. Z boiska tak lepiej znałem tylko Kamila Jadacha, a resztę tylko kojarzyłem, bo graliśmy przeciwko sobie niejeden mecz. Bardzo się cieszę z takiego przyjęcia, w szczególności Kamila Jadacha i Farida, z którym tymczasowo pomieszkuję. Myślę, że będzie mi się ze wszystkimi bardzo dobrze współpracowało.
Grałeś w przeszłości kilka razy przeciwko GKS-owi. Jak wspominasz te mecze?
Krzysztof Gancarczyk: Każdy z tych meczów był zdecydowanie inny, każdy się różnił, ale każdy był też z gatunku tych ciężkich spotkań. Najgorzej wspominam spotkanie, kiedy grałem w Odrze Opole i przegraliśmy w Jastrzębiu 2:0, i ten z poprzedniego sezonu, gdy grałem w Stali i przegraliśmy 3:0. To były mecze, gdzie byliśmy znacznie słabszym zespołem. W kolejnych też było różnie. Choćby w Opolu przy Oleskiej, kiedy przegraliśmy 1:0, choć nie byliśmy zespołem gorszym. Śmiem twierdzić, że byliśmy lepsi, ale GKS bardzo dobrze się bronił i wywalczył zasłużone zwycięstwo.
Szczególnie ostatnie spotkanie w Brzegu, wygrane przez Stal 4:3, było szczególnie emocjonujące. Trener Skrobacz do dzisiaj nie wie, jakim cudem GKS mógł przegrać ten mecz.
Krzysztof Gancarczyk: W tym meczu wpadło nam większość tego, co miało wpaść. Niektóre bramki były wręcz dziwne. GKS nie potrafił sobie stworzyć klarownych sytuacji, co na pewno im utrudniliśmy gęstą obroną. Graliśmy mądrze, ale mieliśmy też trochę szczęścia. Był to z mojej perspektywy dość równy mecz. Zwycięstwo nas ucieszyło, bo chcieliśmy skończyć sezon na trzecim miejscu, co dla beniaminka byłoby sukcesem, ale niestety się nie udało.
Występy w Jastrzębiu będą dla Ciebie pierwszymi na poziomie centralnym.
Krzysztof Gancarczyk: Na pewno jest to krok to przodu. Walczyłem o to, żeby być w tej II lidze z Odrą Opole. Chciałem zostać w Opolu, ale nie dogadywałem się z trenerem Furlepą i rozstaliśmy się. Próbowałem sił w ŁKS-ie Łódź, potem w Stali Stalowa Wola, gdzie zagrałem sparing. Myślę, że nie wypadłem najgorzej, aczkolwiek warunki, które mi tam zaproponowano, nie satysfakcjonowały mnie, dlatego wybrałem Stal Brzeg, która była blisko mojego domu. Warunki też miałem dużo lepsze niż w Stalowej Woli. Myślę, że Jastrzębie to nie jest dla mnie przystanek, bo ten klub zasługuje na coś więcej niż II liga, co mam nadzieję uda się ugrać. To jest moim celem.
Jesteś w zespole dość krótko, a w sobotę pierwszy mecz ligowy. Nie będzie to dla Ciebie problemem?
Krzysztof Gancarczyk: Na pewno zeszły sezon był bardzo wyczerpujący, było bardzo mało przerwy. Ja miałem 5-6 dni wolnego, później już trenowałem według rozpiski, którą realizowałem w stu procentach. Od początku okresu przygotowawczego trenowałem ze Stalą Brzeg. Wiadomo, że w nowym zespole trzeba troszkę aklimatyzacji, żeby wejść do drużyny, ale w ostatnim meczu myślę, że całkiem nieźle się zaprezentowałem. Wiem już na co stać moich kolegów, oni też wiedzą na co mnie stać i powinniśmy się na boisku dobrze dogadywać.
Jak na pomocnika jesteś bardzo bramkostrzelnym zawodnikiem.
Krzysztof Gancarczyk: Faktycznie, w ostatnim sezonie strzeliłem dziewięć bramek, ale nigdy nie patrzę na to w ten sposób. Fajnie, że udaje się strzelać i chciałbym to podtrzymać jak najdłużej, ale mnie najbardziej satysfakcjonuje, gdy kolega zdobędzie bramkę z mojego podania. Przede wszystkim chciałbym jak najwięcej grać, bo wtedy czuje się pewność i będę mógł udowodnić, że jeśli dostanę szansę, to na pewno będzie to z korzyścią dla zespołu.
Na pierwszy ogień mecz z MKS-em Kluczbork.
Krzysztof Gancarczyk: Ciężko stwierdzić, czego się po tym meczu spodziewać, bo zespół z Kluczborka został bardzo mocno przemeblowany w trakcie tej przerwy. Natomiast znam ten zespół, mam tam wielu kolegów, można nawet powiedzieć, że przyjaciół, z którymi utrzymuję cały czas kontakt. Na pewno II liga się w znacznym stopniu różni od trzeciej. Będzie bardzo dużo walki i biegania, a troszkę mniej gry w piłkę, aczkolwiek każdy, kto przyjeżdża do Jastrzębia, to powinien się nas obawiać. Na pewno będziemy mocni przede wszystkim u siebie, ale na wyjazdach też nie zapomnimy jak grać w piłkę. Ten sobotni mecz jest wielką niewiadomą, bo to nowy sezon, nowa liga, ale myślę, że wygramy. Nie widzę innej możliwości.
Wojciech Skrocki/gksjastrzebie.com