Skrobacz: W Łodzi nie będziemy stawiać zasieków
Trener Jarosław Skrobacz o spotkaniu ze Zniczem Pruszków, kontuzjowanych zawodnikach, a także zbliżającym się meczu z ŁKS-em Łódź.
Po świetnym meczu z GKS-em Bełchatów, trzy dni później zagraliśmy, jak sam Pan przyznał, dużo słabsze spotkanie ze Zniczem Pruszków, w którym byliśmy stawiani w roli faworyta. Z czego wynikała ta dysproporcja formy?
Jarosław Skrobacz - Czy ja wiem, czy byliśmy faworytem? Może kibice tak myśleli, że byliśmy w tym spotkaniu faworytem, szczególnie, że graliśmy u siebie. Na pewno apetyty urosły po zwycięstwie z GKS-em Bełchatów. My musimy jednak cały czas pamiętać o jednym. Te drużyny, z którymi gramy, które do nas przyjeżdżają, też nas oglądają i widzą, jak gramy. Pruszków faktycznie przyjechał z nastawieniem na głęboką defensywę na swojej połowie. W takim momencie trzeba tylko liczyć na to, że strzelimy bramkę szybko, albo na stałe fragmenty gry, bo wiadomo, że kiedy drużyna broni w dziesięciu, to w ataku pozycyjnym ciężko jest coś ugrać. Nie tylko takie drużyny jak my nie potrafią sobie z tym poradzić. Ze Zniczem akurat dobrze się dla nas skończyło. Graliśmy słabiej, ale to jest pewne, że nie będziemy grali w każdym meczu tak, jak z Bełchatowem, szczególnie jak w pierwszej połowie. Bardzo byśmy tego chcieli, ale to jest piłka, jest ileś organizmów, jest przeciwnik na boisku, jest mnóstwo innych czynników, które decydują o tym, jak wyglądają mecze i tak się złożyło, że ten mecz był dla nas słabszy, ale mimo tego mamy trzy punkty i to jest najważniejsze.
Ze Zniczem było kilka zmian w składzie wymuszonych urazami. Jak teraz wygląda sytuacja z tymi zawodnikami?
Jest początek sezonu, dlatego musimy chuchać i dmuchać na każdego zawodnika, żebyśmy w jak największej ilości dotrwali do końca rundy i żeby zawsze było pole manewru. Nie chcieliśmy ze Zniczem podejmować ryzyka z Semeniukiem i Kulawiakiem, którzy mieli drobne urazy. Widzieliśmy, jakiego urazu doznał Semeniuk w meczu z Bełchatowem, dlatego daliśmy mu odpocząć. Damian Tront zacznie w tym tygodniu normalne treningi i będzie brany pod uwagę na mecz z ŁKS-em Łódź. Nic więcej nie powinno się w tym tygodniu przydarzyć.
W sobotę kolejny ciężki mecz, tym razem na wyjeździe z ŁKS-em Łódź.
ŁKS to bardzo doświadczony zespół. Mają w składzie zawodników z przeszłością ekstraklasową, jak Kocot czy Filip Burkhardt. Linia obrony też doświadczona – Juraszek, Rozwandowicz. No i napastnicy Radionow i Pieczara również są bardzo groźni. Tylko młodzieżowcy są mniej doświadczonymi zawodnikami, a cała reszta ma po kilkadziesiąt, a niektórzy nawet po kilkaset występów na poziomie drugiej i pierwszej ligi, a niektórzy w ekstraklasie. Na pewno są ogranym zespołem. W każdym meczu grają piłką, dłużej się przy niej utrzymują, stwarzają sytuacje. Stracili tylko trzy bramki, ale my tradycyjnie nie pojedziemy się bronić i nie będziemy stawiać zasieków, tylko będziemy starali się grać do przodu. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
ŁKS na własnym stadionie z pewnością nie bierze innej opcji pod uwagę, jak zdobycie trzech punktów. To jest chyba dobra informacja dla nas, że przeciwnik nie postawi autobusu przed polem karnym i możemy liczyć na otwarty mecz, a w takich spotkaniach czujemy się najlepiej.
Wszystko zweryfikuje boisko. Często się mówi, że przeciwnik chce albo my chcemy, a niekiedy się po prostu nie da i trzeba grać tak, jak pozwoli rywal. Jedziemy na wyjazd, ale mam nadzieję, że to my będziemy tą stroną, która będzie decydowała o tym, jak ta gra będzie wyglądała. Niemniej, trzeba się nastawić na ciężki bój od pierwszej do ostatniej minuty.