Skrobacz: Przestrzegam przed lekceważeniem Rozwoju
- O grze Rozwoju nie decydują młodzieżowcy, tylko zawodnicy z doświadczeniem ekstraklasowym i pierwszoligowym, dlatego nie można tego zespołu w żaden sposób zlekceważyć – mówi przed meczem z Rozwojem Katowice trener Jarosław Skrobacz.
Po czterech meczach bez wygranej w końcu przyszło zwycięstwo w Tarnobrzegu. Z dużą ulgą przyjęliście te trzy punkty?
Jarosław Skrobacz: Rozmawialiśmy przed meczem w Tarnobrzegu i mówiliśmy, że nie widać, żeby w zespole był jakiś kryzys czy obniżenie formy. Po prostu tak wyszło. Czasami są takie mecze, których nie da się wygrać. Mecze z Puławami czy Radomiakiem nie były dramatyczne w naszym wykonaniu. Nie odnieśliśmy w nich jednak zwycięstw i mogło to tak być odebrane, ale myślę, że żadnej nerwowości nie było. Był spokój i zagraliśmy dobry mecz w Tarnobrzegu.
Zdziwiła Pana postawa Siarki? Była w świetnej formie, ale w meczu z nami nie było tego za bardzo widać.
Siarka przez pierwsze 10-15 minut grała tak, jak mogliśmy się tego spodziewać. Byliśmy jednak bardzo agresywni i zdeterminowani i każda minuta działała na naszą korzyść i czuliśmy się na boisku coraz pewniej, a ta pewność siebie zanikała u graczy Siarki i może dlatego ten mecz tak wyglądał.
Jak Pan wytłumaczy fakt, że w kolejnym meczu zaczynamy grać lepiej po czerwonej kartce dla naszego zawodnika, niż wcześniej, gdy gramy w komplecie?
Też się z tego trochę śmiejemy. Myślę, że są tu dwa ważne czynniki. Po pierwsze ta mobilizacja jest wtedy podwójna. Jest w podświadomości to, że gra się o jednego mniej i trzeba dać z siebie nie sto, a sto dziesięć procent i tak w tym meczu to wyglądało. Z drugiej strony przeciwnik, który ma wynik 0:0 w 60 minucie i rywal otrzymuje czerwoną kartkę, wtedy w takiej drużynie może być wręcz przeciwnie. Następuje rozprężenie, w głowach może pojawić się myśl, że coś przyjdzie samo. Nic z tych rzeczy. Graliśmy lepiej, graliśmy tak, jakby to nas było więcej na boisku. Tak to przynajmniej wyglądało z boku i wygraliśmy zasłużenie.
Bardzo dobrą zmianę dał Kamil Adamek.
Rzeczywiście, Kamil dał dobrą zmianę, ale nie tylko on. Dobrą zmianę dali także Dominik Szczęch, Tomek Dzida i przede wszystkim Kacper Kawula. Wiadomo, że Kacper z racji pozycji może być trochę niedoceniany, ale wszedł, zagrał z konieczności jeszcze nie na swojej pozycji, co wynikało z czerwonej kartki Dominika. Każda z tych zmian była dobra. Co do Adamka, to myślę, że to jeszcze i tak nie było to, na co stać tego zawodnika.
Przed nami mecz z Rozwojem, który po słabszym początku w ostatnich dwóch meczach zdobył sześć punktów. Gramy u siebie, więc teoretycznie jednak jesteśmy faworytem tego spotkania, a chyba niezbyt dobrze czujemy się w takiej roli.
No tak. Zastanawialiśmy się ostatnio co ma wpływ na to, że mecze u siebie zaczynamy nie tak, jak byśmy tego chcieli. Może poza jednym spotkaniem z Bełchatowem, w każdym pozostałym mogliśmy mieć do siebie jakieś uwagi. Mam nadzieję, że teraz nie będziemy mieli do siebie tych pretensji. Jeśli chodzi o Rozwój to przestrzegam zawodników przed lekceważeniem tego zespołu. Dużo się słyszy, ale to przede wszystkim z obozu Rozwoju, jaki to młody zespół i jakimi młodymi chłopakami gra, a szczerze mówiąc jeśli byśmy to przeanalizowali na papierze, to nie wiem, czy to my nie mamy niższej średniej wiekowej. O grze tego zespołu nie decydują młodzieżowcy, tacy jak Tabiś czy Marchewka, tylko zawodnicy z doświadczeniem, czyli Czekaj, Jaroszek, Łączek, Mońka, którzy grali w ekstraklasie i I lidze, więc takich zawodników mają więcej niż my i na pewno nie jest to zespół który można w jakikolwiek sposób zlekceważyć.