Jarosław Skrobacz: Nie możemy się zagłaskać
- Na pewno nie można Kluczborka lekceważyć, bo jest tam za dużo zawodników z nazwiskami. Mają jakieś swoje problemy wewnętrzne, bo patrząc na ich grę co prawda u siebie nie przegrywają, ale też nie potrafią wygrać. Czegoś tam brakuje, ale to zespół, który potrafi grać w piłkę – mówi przed dzisiejszym meczem z MKS-em Kluczbork trener Jarosław Skrobacz.
Mimo, że mamy serię pięciu zwycięstw z rzędu, to ostatnio nie jest Pan do końca zadowolony z gry zespołu.
- Może niekiedy przesadzam w moich wypowiedziach i brzmi to tak, jakbym narzekał, że wygrywamy, a tak oczywiście nie jest. Zawodnicy mnie znają i wiedzą, że rzadko jest tak, że tylko się chwalimy. Staramy się w każdym meczu znaleźć jakieś nasze błędy, bo wychodzimy z założenia, że w ten sposób się uczymy. Wytykamy sobie pewne błędy, mówimy o nich i dążymy do tego, żeby pewne rzeczy poprawić. Tylko w ten sposób można zrobić postęp. Nie można się zagłaskać, bo wtedy nic by z tego nie było. Za nami ciężki rok i myślę, że oprócz sfery motorycznej, cały czas było ciśnienie i zmęczenie jeszcze to wszystko potęguje. Gramy bez przerwy, trenujemy non stop. Sezon jest długi, a boiska coraz cięższe i to wszystko się może nawarstwiać. Nie takie zespoły jak my nie potrafią sobie poradzić z tym, żeby utrzymać stabilną formę cały czas. Ale jeszcze raz powtarzam, że gdyby było tak źle, to nie zdobywaliśmy punktów, a my cały czas punktujemy, więc w innych zespołach też te problemy są. Chcielibyśmy i dążymy do tego, żeby każdy mecz zagrać perfekcyjnie, ale zdajemy sprawę, że nie zawsze się da.
Jak wygląda sytuacja kadrowa przed dzisiejszym meczem?
- Dawid Weis pauzuje za kartki, ale wraca Kamil Szymura, więc to jest taka naturalna zmiana obrońca za obrońcę i pod tym kątem wielkich roszad nie przewidujemy. Pojawił się w czwartek mały problem z Faridem, może też wynikający z tego, w jakich warunkach musieliśmy trenować i jego występ jest pod małym znakiem zapytania.
Dwa słowa na temat MKS-u Kluczbork. Są trochę ewenementem w naszej lidze, bo u siebie jeszcze nie przegrali, ale na dziewięć meczów aż osiem zakończyło się remisem.
- Kluczbork u nas pierwsze spotkanie przegrał wysoko 5:1, ale na początku przegrywaliśmy i przez pierwsze 15-20 minut nie mieliśmy nic do powiedzenia. Powiem nawet brzydko, że jechali z nami i to my goniliśmy za piłką. Potem jedna nasza udana akcja spowodowała, że ten mecz się odwrócił i z każdą minutą wyglądało to lepiej. Nawet jednak przy stanie 3:1, grając w 10, byli w stanie stworzyć dwie groźne sytuacje. Jedną wybronił Drazik, następnie uratowała nas poprzeczka.
- Na pewno jednak nie można tego zespołu lekceważyć, bo jest tam za dużo zawodników z nazwiskami. Mają jakieś swoje problemy wewnętrzne, bo patrząc na ich grę co prawda u siebie nie przegrywają, ale też nie potrafią wygrać. Prowadzili niedawno 2:0 z ROW-em i tylko zremisowali. Myślę, że jest to zespół, który potrafi grać, ale czegoś tam brakuje. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo to nie nasze problemy, my pilnujemy swoich. Na pewno nie będzie to dla nas łatwa przeprawa, tak jak nie była w żadnym meczu.