„Cieszę się z obronionych karnych, ale mam niedosyt”
Mariusz Pawełek był jednym z bohaterów spotkania z Sandecją Nowy Sącz. Na początku drugiej połowy, w odstępie pięciu minut, obronił dwa rzuty karne wykonywane przez zawodników Sandecji. Przeczytajcie, co nasz bramkarz powiedział po tym spotkaniu.
- Zarówno ja, jak i cały zespół, weszliśmy w pierwszą połowę słabo, jakby ospale. Ja też mogłem się lepiej zachować przy golu dla Sandecji. Czuję ją na sumieniu. Kuba Niewiadomski był nieco spóźniony, ja mogłem to dośrodkowanie przeciąć, ale piłka była dość daleko ode mnie i stało się. Po przerwie dobrze zareagowaliśmy. Pierwszego rzutu karnego chyba nie powinno być, bo Kryspin najpierw dostał w nogi, a następnie w rękę.
- W drugiej połowie też zabrakło troszkę spokoju, jak choćby w sytuacji Daniela Ferugi, gdy chciał lobować bramkarza, ale nie dostał informacji, że może sobie tę piłkę przyjąć, bo był sam. Były okazje, by strzelić więcej, niż jednego gola i mogliśmy pokusić się o zwycięstwo.
- Mecz w Bełchatowie będzie na noże, ale musimy do niego podejść z głową i nie możemy zwariować. Mamy zapas punktowy, ale za tydzień musimy lepiej wejść w to spotkanie. Z większą determinacją i zaangażowaniem, co dotyczy wszystkich zawodników.
- Szczerze mówiąc, nigdy nie zdarzyło mi się obronić dwóch rzutów karnych. Cieszę się, że teraz tak wyszło, ale mam niedosyt, szczególnie przez tego pierwszego gola, bo znam swoje umiejętności. Może zabrakło mi trochę zdecydowania, co było spowodowane przerwą, gdy nie grałem z powodu urazu. Nie chcę się jednak tłumaczyć, bo wiem, że stać mnie na więcej.
- Nie analizowaliśmy z trenerem, jak rzuty karne wykonują zawodnicy Sandecji. Pierwsza myśl, jeśli chodzi o obronę rzutów karnych, jest zawsze najlepsza, a ja często wybierałem tę drugą, co już parę razy mi się przydarzyło, a potem miałem do siebie o to pretensje. Tutaj za każdym razem podjąłem konkretną decyzję, że najpierw idę w lewo, a potem w prawo. Drugi karny trochę wyczekałem, co się opłaciło.