Wspomnienia Strajkowicza: Były takie mecze… (część 13)
Strajkowicz wspomina perypetie GKS-u Jastrzębie i jego kibiców podczas rundy wiosennej w 1990 roku.
Wiosną 1990 roku zarząd i kibice liczyli, że uda się utrzymać w drugiej lidze. Naszym pierwszym przeciwnikiem na początku marca była gdańska Lechia. Na stadionie pojawiło się 3000 kibiców, którzy liczyli na zwycięstwo swojej drużyny. Jednak drużyna trenera Dudy tylko zremisowała 2:2 z przybyszami znad morza, choć prowadziła 1:0 i 2:1. W tym meczu padły dwie bramki samobójcze, po jednej dla każdej z drużyn. Niefortunnym strzelcem po naszej stronie był Jasiu Miller. Z Gdańska do Jastrzębia pofatygowało się dziesięciu kibiców Lechii z małą flagą. W drugiej wiosennej kolejce nasz zespół udał się do Wałbrzycha, do dzielnicy Biały Kamień, gdzie mecze rozgrywało miejscowe Zagłębie. Niestety przegraliśmy 1:0. Do Wałbrzycha nocnymi pociągami przez Katowice i Wrocław udało się ośmiu kibiców GKS-u Jastrzębie. Drogę tę przebyli za darmo, bo kanar nie pojawił się ani razu (w tym czasie podczas wyjazdów pociągami dość często robiło się ściepę na kanara i jechało bez biletu). Jastrzębscy fani umilili sobie oczekiwanie na mecz zwiedzając Wałbrzych oraz okoliczne wzgórza. Po meczu do domu wracamy razem z piłkarzami.
Kolejne spotkanie to domowe starcie z Siarką i kolejna niemiła niespodzianka, ponieważ drużyna z Tarnobrzegu wygrywa 2:0. W tabeli robi się coraz mniej ciekawie. Żaden kibic Siarki nie pofatygował się na mecz swojej drużyny. Następnie udajemy się na wyjazd do Stalowej Woli. Z Jastrzębia na ten mecz wybrało się dwóch kibiców, ale na stadionie się nie ujawnili. Nasi piłkarze po ciężkim meczu zremisowali 0:0. Kolejne dwa starcia to domowe mecze z Szombierkami i Gwardią Warszawa, w których każdy liczył na punkty. W spotkaniu z Szombierkami GKS poradził sobie z rywalami i wygrał 1:0 po golu Krzysztofa Zięcika. Z Bytomia przy Harcerskiej pojawiła się skromna grupa kibiców. W starciu z Gwardią, konto bramkowe znowu otworzył Zięcik. Gwardia doprowadziła do remisu z rzutu karnego i mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Do górniczego miasta nie wybrał się ani jeden kibic Gwardii.
7 kwietnia udaliśmy się do Oławy na zgodowy mecz z Moto-Jelcz Oława, a naszym środkiem transportu był pociąg. W Oławie jastrzębscy kibice integrowali się w miejscowych lokalach wspólnie z fanami Moto-Jelczu. Było nas 40 osób. Niestety na boisku ponosimy kolejną porażkę 1:0. Siedem dni później podejmowaliśmy u siebie Stilon Gorzów. Po 60 minutach prowadziliśmy 3:1 po golach Tekieli i dwóch Liedtkego. W końcówce Stilon doprowadził do remisu i skończyło się remisem 3:3. Brak fanów z lubuskiego. W połowie kwietnia nasz zespół rozgrywa mecz w Rzeszowie z Resovią, który niestety kończy się kolejną porażką 1:0. Do Rzeszowa chyba nikt się nie udał. W dziesiątej wiosennej kolejce GKS podjął przy Kasztanowej Pogoń Szczecin. Z dalekiego Szczecina na stadionie w Jastrzębiu nie pojawił się nikt. Nasz zespół rozegrał chyba najlepsze spotkanie w tej rundzie, pokonując Portowców 3:0. Z trybun zwycięstwo oklaskiwało 2000 kibiców, a gole dla naszej drużyny zdobyli Liedtke, Zięcik i Swędera. Kolejny mecz to wypad nad morze na spotkanie z Bałtykiem. Po ostatnim sukcesie dziesięciu fanów udało się w tą daleką podróż, jednak na samym stadionie się nie ujawnili. GKS wywozi cenny punkt, remisując 0:0.
Zaledwie cztery dni później mierzyliśmy się z Górnikiem Wałbrzych. W Jastrzębiu pojawiła się mała grupa kibiców Górnika, a jastrzębscy fani próbowali dobrać im się do skóry, lecz pilnowali ich policjanci. Po bramce Nowaka wygraliśmy z drużyną z Dolnego Śląska 1:0. W następnej kolejce udajemy się pociągiem do zaprzyjaźnionej Miedzi Legnica. Na to spotkanie wybrało się około 15 kibiców GKS-u. Przegrywamy 1:0. Z tego meczu zapamiętałem tylko dwumetrowego skina na stacji z jego dziewczyną, która była od niego pół metra niższa… Następnie przyszło nam grać derby z Polonią Bytom. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Jastrzębscy fani od zawsze nie przepadali za kibicami Polonii. Do pierwszych starć doszło na koronie stadionu. Po meczu, w okolicach stacji kolejowej Jastrzębie Górne, miejscowi kilkakrotnie atakowali bytomian. Ci, tylko dzięki policji i gazowaniu, uratowali się przed nieprzyjemnościami. Były to największe zamieszki w historii meczów GKS-u Jastrzębie u siebie. Po tym spotkaniu kilku kibiców GKS-u musiało odpocząć w miejscu odosobnienia. Kolejka numer 34 to kolejne derby, tym razem na wyjeździe z Odrą Wodzisław. Ciężko ustalić, ilu kibiców GKS-u pojawiło się w Wodzisławiu, ale było ich dość sporo. Nasza drużyna przegrała 2:1. Na trenerskiej ławce Odry był trener Kulig, który w przeszłości osiągał sukcesy z GKS-em Jastrzębie. Następnie podejmowaliśmy u siebie Igloopol, przegrywając 1:0. Z Dębicy, wraz z kibicami Ruchu, pojawiło się około 70 osób.
W 36. kolejce udajemy się do Krakowa na mecz z Hutnikiem. Do stolicy województwa krakowskiego Ikarusem dociera 40 osób. Część zwiedza Wawel, a co niektórym zachciało się zobaczyć mecz Cracovia - Wisłoka. Wszystko było dobrze, dopóki jeden z kibiców GKS-u nie zechciał się wymieniać na szaliki z fanami Cracovii. Krakowianie dość szybko się zebrali i doszło do małego spięcia. Jastrzębianie musieli się ewakuować ze stadionu. W Nowej Hucie było spokojnie, bo mieliśmy z nimi zgodę. Zespołowi nie udało się nic ugrać i przegraliśmy 4:0. W przedostatniej kolejce gramy ze Stalą Rzeszów. Przegrywamy 1:0 po golu w 87. minucie. Żonaty grał na trąbce, jakby przewidując, że przez długie 17 lat nie będzie nas na drugim szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Do utrzymania zabrakło nam trzech punktów… Ostatni mecz wygrywamy walkowerem, ponieważ Stal Stocznia Szczecin wycofała się z rozgrywek. Na koniec sezonu dwóch kibiców GKS-u udaje się wraz z fanami GKS-u Katowice na finał Pucharu Polski do Łodzi. Na Widzewie katowiczanie przegrywają z Legią 2:0. Za miesiąc o trzecioligowych spotkaniach GKS-u Jastrzębie i przygodach jego kibiców.