„Wyznacznikiem będzie awans do pierwszego zespołu”
Zapraszamy na rozmowę z Mateuszem Galikowskim, trenerem występujących w Klasie Okręgowej rezerw GKS-u Jastrzębie.
29 punktów i 4. miejsce w tabeli po rundzie jesiennej to dobry wynik?
Mateusz Galikowski: Myślę, że tak. Zważywszy na to, że są to młodzi chłopcy i nigdy nie mieli do czynienia z piłką seniorską. Cel, jaki sobie stawialiśmy, to było przede wszystkim utrzymanie, natomiast zespół swoją pracą zasłużył na to, żeby być na tym miejscu, na którym jest. Poszedłbym nawet o krok dalej i powiem, że powinniśmy być znacznie wyżej.
Od początku sezonu w lidze zaczęliśmy punktować, ale czy po letnich meczach sparingowych, gdy ta drużyna dopiero się tworzyła, spodziewał się Pan, że w większości meczów ten zespół będzie tak dobrze wyglądał? Bo można było mieć co do tego obawy.
- Sparingi rządzą się swoimi prawami, a mecze ligowe swoimi. Mecze sparingowe wyglądały tak, jak przypuszczaliśmy, że mogą wyglądać. Ciężka praca chłopaków i dostosowanie się do pewnych zaleceń, koncepcji, spowodowały to, że ta drużyna zaczęła w lidze funkcjonować bardzo dobrze i myślę, że cały czas idzie to w dobrym kierunku i będzie coraz lepiej.
Jak duża różnica jest między grą w Klasie Okręgowej przeciwko seniorom, często zawodnikom, którzy mają doświadczenie w takim graniu, a grą przeciwko rówieśnikom? Ile taka rywalizacja może dać naszym młodym zawodnikom?
- Słyszy się w Polsce wiele głosów i pytań, w jaki sposób juniora wprowadzić na poziom seniorski. Każdy mówi, że ta różnica jest diametralna i to kończy wiele karier piłkarskich. Ja bym się tutaj jednak nie chciał doktoryzować na ten temat. Każdy z tych zawodników musi podejść w sposób uczciwy do swojej pracy i tego, co chce robić. Tu bym upatrywał problem. To, że ktoś osiągał jakiekolwiek sukcesy na poziomie juniorskim nie spowoduje, że osiągnie je także w piłce seniorskiej. Umówmy się, że ta Klasa Okręgowa nie jest na dzień dzisiejszy największym wyznacznikiem. Dla nas będzie nim to, jeśli któryś z tych zawodników dostanie się do pierwszej drużyny GKS-u Jastrzębie i będzie w stanie funkcjonować na poziomie pierwszej ligi.
Jeśli chodzi o różnice pomiędzy juniorami, a seniorami, to jest to przede wszystkim fizyczność. Zawodnicy, którzy mają dzisiaj 16 czy 17 lat są pod tym względem nieco słabsi, ale nadrabiają to innymi elementami, między innymi chęcią pracy i rozwoju.
Było kilka meczów słabszych, w których przegraliśmy, ale przede wszystkim chciałbym zapytać o dwie, chyba dość niespodziewane porażki z rzędu, czyli Jedność Jejkowice i Rymer Rybnik. W tych meczach straciliśmy 8 bramek, nie zdobywając ani jednej. Był to kryzys tego zespołu, który prędzej czy później musiał nadejść?
- Wręcz przeciwnie. To był wstrząs dla tego zespołu, dzięki czemu później regularnie punktowaliśmy. Dwa pierwsze mecze, przy pomocy zawodników z pierwszego zespołu, były wygrane. Następne, właśnie z Jejkowicami i Rymerem przegraliśmy i ci chłopcy zobaczyli, że muszą dać od siebie trochę więcej. Porozmawialiśmy uczciwie w szatni, ustaliliśmy, które rzeczy muszą funkcjonować lepiej i od tego momentu nasza gra była na przyzwoitym poziomie.
Z drugiej strony były spotkania, które wygrywaliśmy pewnie i wysoko, nawet bez pomocy zawodników pierwszego zespołu, co w perspektywie przyszłości pokazuje, że w tej drużynie jest spory potencjał.
- Zgadzam się. Jest jeszcze kilku zawodników, którzy mają sporo rzeczy do udowodnienia, przede wszystkim sportowo. Wzięło się to z tego, że uznaliśmy, że będziemy grali maksymalnie ofensywny futbol. Każdy z zawodników podszedł do tego tematu z pełnym zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Efekt był taki, że ta ofensywna piłka nam się opłacała, bo realizowaliśmy założenia, jakie sobie ustaliliśmy.
Patrząc na tabelę widzimy, że ta liga jest bardzo wyrównana, bo lider ma tylko 9 punktów przewagi nad 9. miejscem. My z tym liderem na wyjeździe zremisowaliśmy, a zatem jak oceniłby Pan nasze szanse na wygranie tej ligi i czy to będzie celem na rundę wiosenną?
- To jest sport i rywalizacja sportowa, w której chodzi o wygrywanie. Z takim podejściem przystępowaliśmy do naszego pierwszego meczu i będzie ono nam towarzyszyło do samego końca, bo chcemy tę ligę po prostu wygrać. Mimo to nadmienię, że nadal największą wygraną będzie dla tych chłopaków to, jeśli się przebiją i będą funkcjonować w pierwszym zespole. To jest dla nas najważniejsze. Jeżeli chodzi o aspekty sportowe, to oczywiście w każdym meczu będziemy chcieli zdobyć trzy punkty i będziemy dążyć do celu, czyli do zajęcia na koniec sezonu pierwszego miejsca. Aczkolwiek podkreślam, że to jest cel numer dwa. Numer jeden to awans tych zawodników do pierwszego zespołu.
Czy któryś z zawodników jest gotowy, żeby aspirować do pierwszej drużyny? Oglądając mecze gołym okiem widać, że kilku chłopaków prezentuje poziom dużo wyższy, niż Klasy Okręgowej. Kilku ma już nawet za sobą debiut w pierwszej lidze, jak choćby Kasperowicz czy Łukasik, którzy na co dzień trenują z pierwszym zespołem, ale kto oprócz nich może na wiosnę pukać do drzwi pierwszej drużyny?
- Wydarzenia z ostatnich dni pokazały, że jest kolejny zawodnik, który depcze po piętach tym bardziej doświadczonym piłkarzom. Mowa o Miłoszu Misali, który podpisał z Klubem profesjonalny kontrakt. To zawodnik, który ma olbrzymi potencjał, ale oprócz niego jest jeszcze 3-4 graczy, którzy na pewno za chwilę będą deptać po piętach właśnie Miłoszowi. Pamiętajmy, że są to zawodnicy, którzy mają 16-17 lat i jedni dorastają trochę szybciej, a inni trochę wolniej, dlatego trzeba dać im troszkę czasu, żeby się ograli i zaadaptowali to innego wysiłku, innego sposobu grania. Myślę, że efekty przyjdą w najbliższym czasie.
Przed nami dość długa przerwa zimowa. Jak będą wyglądały przygotowania do rundy wiosennej i pytając już trochę ogólniej - jaka jest przyszłość przed tym młodym zespołem, bo, przypominając czytelnikom, są to zawodnicy z roczników 2002, 2003, 2004, a nawet 2005.
- Tak naprawdę okres przygotowawczy do rundy wiosennej rozpoczęliśmy z dniem zakończenia rundy jesiennej. Nie zwalniamy tempa i do 18 grudnia gramy sparingi, a za tydzień w dniach 10-12 grudnia wyjeżdżamy do Zakopanego na turniej, gdzie będziemy rywalizować z naszymi rówieśnikami. 18 grudnia rozegramy ostatni w tym roku sparing, a potem do zajęć wracamy 11 stycznia. Czekają nas kolejne sparingi z zespołami seniorskimi i obóz przygotowawczy.
Co do przyszłości, to nie chciałbym wybiegać zbyt daleko. Najważniejszy dla tych zawodników jest codzienny rozwój, tak, żeby dokładali cegiełkę po cegiełce do tego fundamentu, który mają wypracowany.
Na koniec pytanie o mecz z Puszczą Niepołomice w Fortuna 1 Lidze, gdzie pełnił Pan rolę pierwszego trenera GKS-u Jastrzębie. Było dużo stresu i nerwów w związku z tym?
- Myślę, że największy stres towarzyszył mi po zakończeniu meczu na konferencji prasowej przed kamerami (śmiech). A tak poważnie, to nie, stresu nie było. Gdy ustaliliśmy z prezesem, że poprowadzę zespół w tym jednym spotkaniu, miałem od początku w głowie pomysł na ten mecz. Wiedziałem, co chce zrobić i w jaki sposób, którymi zawodnikami. Byłem pewny, że ci piłkarze poświęcą się, żeby osiągnąć cel, który uważam, że został zrealizowany jeżeli chodzi o założenia taktyczne. Niestety zabrakło tej jednej bramki, która dałaby nam zwycięstwo. Wiedziałem o serii porażek GKS-u z Puszczą, można też brać pod uwagę perspektywę meczu Korony Kielce z Puszczą, który Puszcza wygrała 5:2. Nam niestety do pełni szczęścia zabrakło jednego gola, bo założenia taktyczne, które mieliśmy na ten mecz, realizowaliśmy, wybijaliśmy rywala z rytmu. Tylko ten jeden gol…