[REZERWY] Mateusz Galikowski: - Chcemy wychowywać naszych piłkarzy na dobrych ludzi
O zakończonym niedawno dla naszego zespołu rezerw sezonie w klasie okręgowej porozmawialiśmy z opiekunem GKS-u II Jastrzębie, Mateuszem Galikowskim. Zapraszamy na obszerny wywiad, w którym szkoleniowiec poruszył wiele ważnych i ciekawych kwestii.
Jak pan ocenia wynik, czyli 6. miejsce, jakie na koniec rozgrywek raciborsko-rybnickiej okręgówki?
- Wynik końcowy jest poniżej moich oczekiwań. Został przede mną postawiony cel pozostania na szóstym poziomie rozgrywek. Wprawdzie nikt nie oczekiwał awansu, ale wierze, by ktokolwiek podchodził do rywalizacji z myślą, że nie chce wygrać. Jako wiodący klub w najbliższym regionie i mający pierwszy zespół na szczeblu centralnym, powinniśmy od siebie więcej wymagać. Nie chciałbym rozgraniczać rundy jesiennej i wiosennej, choć ta druga była oczywiście lepsza. Oba te okresy miały swoją charakterystykę i założenia. W pierwszym odbyło się rozpoznanie zawodników, bo jesienią zespół był zupełnie nowy. Stworzyli go zawodnicy grający wcześniej na poziomie juniorskim. Generalnie jesienią jestem zawiedziony, bo w wielu spotkaniach wzięła udział duża liczba zawodników z pierwszego zespołu, a dorobek punktowy był mizerny, bo zajmowaliśmy dopiero 12. miejsce w tabeli. Na pewno pierwsza runda pokrzyżowała nieco plany. Moje, osobiste, ale też zawodników. Chcieliśmy pokazać, że ten zespół będzie się liczył w walce o wyższe cele. Nie do końca to jednak dobrze funkcjonowało. Sytuacja, niestety, powtórzyła się trzeci raz z rzędu. Odkąd rezerwy funkcjonują w taki sposób, to jesień kolejny raz okazała się bardzo przeciętna w naszym wykonaniu.
Co zatem należy zrobić, by to zmienić?
- Już w kwietniu podjęliśmy działania, by kolejny raz do tej sytuacji nie dopuścić. Postawiliśmy sprawę jasno i pod koniec sezonu grali zawodnicy młodszych roczników. Wiosna była generalnie dużo lepsza, ale gorsza niż w poprzednim sezonie, bo zdobyliśmy o trzy punkty mniej. Strzeliliśmy, z kolei, znacznie więcej bramek. Graliśmy futbol ofensywny, atrakcyjny. Z zespołami, które nie należały do czołówki, wygrywaliśmy wysoko i zdecydowanie. Ale nie potrafiliśmy pokonać lidera, czy wicelidera. Niemniej jednak, gdy graliśmy z czołowymi zespołami, część zawodników, którzy grali we wcześniejszych meczach, została oddelegowana do przygotowań indywidualnych pod kątem pierwszego zespołu. Nie chcemy się jednak usprawiedliwiać, bo z drugiej strony pojawiły się debiuty. Grali w znacznym wymiarze piłkarze z rocznika 2007 i nie byliśmy w żaden sposób wspierani w tych spotkaniach przez zawodników pierwszego zespołu. Mimo to graliśmy na dobrym poziomie. Szczególnie w meczu z liderem, Fortecą Świerklany, choć przegraliśmy 2:3. Zrobiliśmy jednak ważny krok, by w kolejnym sezonie odwrócić jesień. Będziemy chcieli od początku nowych rozgrywek być w czubie tabeli. Wówczas będziemy mogli powalczyć o więcej i postawić sobie ambitniejsze cele.
Wynik jest ważny, ale ważniejsze jest dla Pana to, by zawodników przygotować pod kątem pierwszego zespołu. Czy ten został zrealizowany?
- Uważam, że tak. Do pierwszej drużyny dołączył zimą Gracjan Sajdak. Wcześniej – Wojciech Katus. Teraz okres przygotowawczy z pierwszą drużyną rozpoczęli Arkadiusz Oślizło i Oskar Benek. Ci piłkarze zostali zauważeni i docenieni. Dostali szansę. Ciężko mi powiedzieć, czy ją wykorzystają. To będzie oceniał sztab szkoleniowy pierwszego zespołu. Ale to właśnie członkowie tego sztabu wyszli z inicjatywą dania szansy tym piłkarzom i to cieszy. Zresztą pojawiają się jeszcze nazwiska 2-3 zawodników, którzy również mogą otrzymać takie szanse. Sprawa jest rozwojowa. Ponadto warto dodać, że kolejne pół roku w rezerwach dla chłopaków z rocznika 2007, to będzie nowa szansa, by się pokazać. Z tego jestem zadowolony. Klub nie jest obojętny wobec wychowanków i ich napływ jest widoczny. Chcemy, by ci zawodnicy cały czas się rozwijali, ale musi iść też za tym poziom sportowy.
Jak dużo zmieniło się w pańskim zespole w momencie, kiedy do drużyny dołączył asystent, Marcin Radzewicz?
- Marcin Radzewicz wniósł swoje doświadczenie i pokazał, jak pewne rzeczy można robić bardziej profesjonalnie. Wprowadziliśmy – po konsultacjach – zasady i obowiązki. Wyznaczyliśmy pewien kierunek. To jest proces, który wprawdzie nie przełożył się od razu na wynik, ale każdy proces musi trwać. Chodzi o przekazywanie pewnych elementów i działań, w myśl jakich zawodnicy mogą funkcjonować. Pokazania im, że nie ważny jest szczebel rozgrywkowy. Chcemy wpoić zawodnikom, że skoro decydujesz się grać dla GKS-u Jastrzębie, to decydujesz się na to, by zostawić w naszym klubie serce. Że ten klub jest dla Ciebie najważniejszy i chcesz grać w pierwszym zespole. Marcin wprowadził pewne elementy, które też mają ten proces udoskonalić. Również pod względem szkoleniowym, organizacyjnym czy wizerunkowym. Mamy już pewne przemyślenia na temat tego procesu, który cały czas trwa. Wiemy, co chcemy w nim poprawić. Kierunek przez nas obrany będzie kontynuowany. Jesteśmy po analizie, niektóre rzeczy pozmieniamy. Nie będziemy robić rewolucji, tylko zakładamy ewolucję.
Jeśli chodzi o podejście do meczów, to nawet po wysoko wygranym spotkaniu miewał Pan uwagi, co do podejścia zawodników właśnie. Czy we wspomnianym przez Pana procesie chodzi o to, by właśnie to podejście zostało ustabilizowane?
- Proces dotyczy przede wszystkim podejścia zawodników do meczów i treningów. Jeśli ktoś gra w GKS-ie Jastrzębie, to musi mieć szacunek do przeciwnika, do kibiców. Generalnie to nie jest problem tylko naszego klubu, ale zjawisko globalne. Młodzi gracze często myślą, że są już piłkarzami, a tak do końca nie jest. Nie chodzi o sam mecz. Ale np. o podejście do treningu. Do każdych zajęć trzeba być przygotowanym na 100 procent. Żeby o treningu myśleć i się mu poświęcić. Aby rozpocząć przygotowania do meczu dzień wcześniej i do każdego spotkania podchodzić w taki sam sposób. Trzeba wiedzieć, jak się odżywiać. W jaki sposób się nawadniać. O której trzeba położyć się spać. Co należy zrobić przed rozgrzewką i jak do niej podejść. Każdy musi mieć świadomość, jakie są jego moje wady i zalety, czego nauczył się w tygodniu poprzedzającym spotkanie. I – co najważniejsze – jaką ma wartość. Bo właśnie tego poczucia młodym chłopakom najbardziej brakuje. Oni często nie wierzą w to, że są w stanie osiągnąć znacznie więcej niż myślą. Było mnóstwo przypadków, że do 18-19 roku życia zawodników skreślano, a później taki piłkarz grał nawet na poziomie ekstraklasy. A bywało również odwrotnie. Staramy się przekazać, dlaczego to wszystko jest takie ważne.
Wszystko, o czym Pan mówi, sprowadza się do większej profesjonalizacji zespołu rezerw naszego klubu.
- Zgadza się. Do tej pory liczba treningów pozwalała nam na to, by nasi zawodnicy rozwijali się w minimalnym stopniu. Chcemy zwiększyć liczbę jednostek i uczyć piłkarzy systematyczności, wrażliwości na pewne rzeczy, a także wspomnianego poczucia własnej wartości. Nie chodzi tylko o piłkę nożną, ale o podejście do życia. Chcemy wychowywać zawodników na piłkarzy, ale nie tylko. Jasne, że byłoby fajnie, gdyby wszyscy nasi młodzi gracze trafili do pierwszego zespołu i grali na wysokim poziomie. Ale życie pisze różne scenariusze. Chcemy, by nasi chłopcy byli dobrymi ludźmi, szanującymi innych.
To bardzo cenne podejście, a warto zaznaczyć, że pewien obiecujący bramkarz Cracovii został papieżem. Albert Camus, który też był bramkarzem, otrzymał literacką nagrodę Nobla. Francuski pisarz mawiał... „Prawie wszystko, co wiem o obowiązkach i moralności, zawdzięczam uprawianiu sportu i temu, czego się nauczyłem, stojąc na bramce w RUA”.
- Każdy ma swój cel, na dziś są to cele piłkarskie, ale być może w życiu satysfakcję sprawi mu coś innego. Że te wartości, które zostaną mu teraz wpojone, przełoży na swoje życie. I będzie je dalej przekazywał.
Gdyby mógł pan wskazać jednego zawodnik, który w zakończonym sezonie zrobił największy postęp? Czy jest ktoś, kogo dziś postawiłby Pan za wzór, bo poszedł właśnie tym procesem, o którym Pan powiedział?
- Na pewno cała drużyna zrobiła postęp, ale gdybym miał wskazać jednego zawodnika, to ogromny krok w przód wykonał Kamil Myśliwiec, kapitan zespołu. Jesienią wyglądało to różnie, zimą też chyba nie do końca był przekonany, jak to może wyglądać. Dziś jest innym zawodnikiem i człowiekiem. W trudnych chwilach ciągnął zespół. Nie mamy żadnego powodu, by się do niego doczepić i Kamil jest dobrym przykładem. Swoją postawą dawał świetny przykład młodszym chłopakom. Chciałbym, by nadal tym dobrym przykładem świecił.