"To był GKS bardzo zbliżony do takiego, jaki chciałbym oglądać"
- Co to ostatniego meczu z ŁKS-em, biorąc pod uwagę pierwszą połowę, to tak chciałbym, żeby drużyna wyglądała i grała. Odważnie. To był bardzo zbliżony GKS do takiego, jaki chciałbym oglądać w każdym meczu przez 90 minut – mówi trener GKS-u Jastrzębie, Piotr Dziewicki.
Jak Pan podsumuje nasze ostatnie spotkanie z ŁKS-em II Łódź?
PIOTR DZIEWICKI: Muszę przyznać, że pierwszy raz zdarzyło mi się prowadzić drużynę i oglądać mecz nie z ławki rezerwowych, tylko z miejsca odosobnionego na trybunie głównej. Biorąc pod uwagę aspekt sportowy, obserwacyjny i analizę, to z góry zdecydowanie lepiej się taki mecz ogląda. Więcej widać i więcej można zaobserwować, co pomaga też w bardzo szybkiej analizie i reakcji na wydarzenia boiskowe. Biorąc jednak pod uwagę wpływ na drużynę, to zdecydowanie lepiej robi się to stojąc przy linii bocznej, ale trenerzy Dawid, Damian i Mariusz oraz cała reszta na ławce rezerwowych, pod moją nieobecność spisała się fenomenalnie. Zarówno jeśli chodzi o zarządzanie czasem, jak i ludźmi, więc jestem zadowolony z tego, jak to wszystko wyszło.
Czy w trakcie meczu miał Pan kontakt zresztą sztabu?
- Jestem osobą, która nie chce robić cyrków, gdzieś tam krzyczeć z góry i tak dalej. Natomiast byliśmy w kontakcie ze sztabem i jeśli miałem jakieś delikatne sugestie, uwagi czy pomysły, to przekazywałem je osobom znajdującym się na ławce rezerwowych. Była nawet pewna fajna sytuacja, która pokazuje sposób myślenia w naszym sztabie. Michał Bednarski otrzymał żółtą kartkę i ja od razu chciałem skontaktować się z Mariuszem Pawełkiem i przekazać, żeby zrobić zmianę i wpuścić za Michała Szymona Matuszka, ale w tym samym momencie patrzę, że Szymon już biegnie w stronę ławki i przygotowuje się do wejścia na boisko. To patrzenie na futbol jest u nas bardzo podobne i to mi się podoba, bo tak naprawdę moja interwencja nie była potrzebna. Bardzo się cieszę zarówno z trzech punktów, jak i tego, jak fajnie sztab reagował na wydarzenia boiskowe.
Podobnie jak w Puławach, tak i teraz prowadziliśmy różnicą dwóch goli i pozwoliliśmy przeciwnikowi na doprowadzenie do remisu.
- Nie szukałbym tutaj punktów wspólnych, oprócz tego jedynego, czyli że rywal nas dogonił. W Puławach druga połowa była naprawdę dużo gorsza niż zwykle. Widać było, że zaczynało nam brakować sił, a wtedy także koncentracja jest na słabszym poziomie. W tamtym spotkaniu punktem zwrotnym była nieuznana bramka na 3:0, którą zdobył Żenia i byłoby po meczu, a dwie akcje później gospodarze zdobyli gola kontaktowego. Co to ostatniego meczu z ŁKS-em, biorąc pod uwagę pierwszą połowę, to tak chciałbym, żeby drużyna wyglądała i grała. Odważnie. To był bardzo zbliżony GKS do takiego, jaki chciałbym oglądać w każdym meczu przez 90 minut. To, że ŁKS w tym meczu nas również dogonił – taka jest piłka. Potrafili wykorzystać nasze błędy, a była to drużyna na niezłym poziomie, bo trzeba powiedzieć, że w tym zespole nie grali tylko młodzi chłopcy, ale też zawodnicy, którzy jeszcze niedawno występowali w pierwszej lidze, a teraz w ekstraklasie. Nie był to typowy drugi zespół składający się z młodzieży, jak choćby w Lechu Poznań. W Lubinie mierzyliśmy się przecież z drugim zespołem Zagłębia, w którym zawodnicy mieli rozegrane – jak na szybko policzyliśmy – około pół tysiąca spotkań w ekstraklasie.
Mimo to nie poddaliśmy się zdołaliśmy w niedzielę przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
- Bardzo mnie cieszy, że stracone bramki nie spowodowały, że zaczęliśmy inaczej grać, bać się, tylko do końca walczyliśmy odważnie o zwycięską bramkę, co potwierdziła też sytuacja poprzedzająca gola Kacpra Zycha. Zabrakło w niej trochę odległości – zawodnicy byli zbyt blisko siebie, żeby dokładnie piłkę podać i strzelić do pustej bramki. To są taktyczno-techniczne elementy, które powodują, że w takich sytuacjach nie zdobywamy gola. Były momenty w meczu, które mogły się wydawać dla nas trudne, bo rywale przegrali stronę, ale wtedy zaczynała im piłka uciekać, wychodziła na aut, faule były na naszą korzyść, ale to my to powodowaliśmy. Wywieraliśmy taką presję na ŁKS-ie, że zaczynał popełniać proste błędy. Byli także przez nas zmęczeni w trakcie pierwszej połowy. Jeśli sobie dokładnie prześledzimy pierwsze 45 minut, to my odbieraliśmy piłkę bardzo wysoko, do czego byliśmy dobrze przygotowani. ŁKS, może na palcach jednej ręki byśmy policzyli, kiedy wyszedł spod tego presingu, przegrał piłkę na drugą stronę i znalazł się pod naszym polem karnym. Tak wyglądała pierwsza połowa i to jest dla mnie definicja dominacji, gdzie my chcemy z jednej strony szybko kreować sytuacje, a jeśli nie to utrzymywać piłkę, ale z dążeniem do wykreowania okazji strzeleckich, a z drugiej gdy rywale zaczynają z piątki, to od razu chcemy tę piłkę odzyskać. Dużo to spotkanie nas kosztowało pod względem motorycznym, dlatego zawodnicy troszeczkę odpoczywają, ale przygotowujemy się już do trzech spotkań, jakie zostały do końca roku.
Przed nami dwa z rzędu mecze na wyjeździe, gdzie jeszcze w tym sezonie nie wygraliśmy.
- Podchodzimy do tego na spokojnie i staramy się nie denerwować z tego powodu. Przypomnijmy sobie mecz w Puławach, gdzie prowadzimy 2:0 i zdobywamy trzeciego prawidłowego gola, który – gdyby został uznany – uważam, że zamknąłby ten mecz. Ale też spotkanie w Chojnicach, gdzie nie strzelamy rzutu karnego, który ze względu na zachowanie bramkarza powinien być powtórzony, a później – grając w dziewięciu – też mamy swoje sytuacje. Uważam to za pewnego rodzaju przypadek, że nie odnieśliśmy jeszcze zwycięstwa na wyjeździe. Przed nami teraz dwa takie mecze, z których nie ukrywam, że chcemy przywieźć sześć punktów.
Jak będą wyglądały przygotowania do tych meczów?
- Mikrocykle treningowe będą w tym okresie troszkę inne. Można powiedzieć, że pracę z dużą czy średnią objętością nastawioną na wytrzymałość czy siłę, już zakończyliśmy i skupiamy się na pobudzeniu i dynamice, tak aby te ostatnie mecze wyglądały najlepiej, jak to możliwe. Gdyby nie problem zdrowotny, który dopadł nas przed Siedlcami, to ta drużyna mogła jeszcze lepiej wyglądać, bo wszyscy zawodnicy bardzo dobrze pracują i bardzo dobrze wyglądają na treningach. Zaangażowania od pierwszej do ostatniej minuty, czego od siebie wymagamy i czego oczekują od nas kibice, na pewno nie można nam odmówić.
GKS Jastrzębie na WhatsApp!
KLIKNIJ TUTAJ i dołącz do nas na WhatsApp! Pamiętajcie, aby oprócz kliknięcia "obserwuj", zaznaczyć także dzwoneczek w prawym górnym rogu, aby nie pominąć żadnej wiadomości na naszym kanale!