Łukasz Norkowski: Mam jeszcze rezerwy
- Fajnie, że trener Skrobacz mi ufa. Pokazuję na boisku swoją jakość i dzięki temu mogę w każdym meczu dać coś od siebie drużynie – mówi przed meczem w Mielcu nasz pomocnik, Łukasz Norkowski.
Grzegorz Drazik, Damian Tront i Łukasz Norkowski. Co łączy tych trzech zawodników?
Łukasz Norkowski: Zagrali we wszystkich meczach w tym sezonie?
Bardzo dobrze. No właśnie, wystąpiłeś we wszystkich dwunastu spotkaniach. Masz może trochę fory w stosunku do innych, bo jesteś młodzieżowcem, ale oprócz Ciebie jeszcze pięciu innych młodzieżowców ma ochotę na grę. Spodziewałeś się tego przed sezonem?
- Na pewno bardzo się z tego cieszę, że w każdym meczu zagrałem w jakimś wymiarze czasowym. Na początku, gdy przychodziłem, nie myślałem, że tak to się może potoczyć. Fajnie, że trener Skrobacz mi ufa. Pokazuję na boisku swoją jakość i dzięki temu mogę w każdym meczu dać coś od siebie drużynie.
Jesteś zadowolony z tych występów?
- Nie do końca. To nie jest jeszcze mój top. Z biegiem czasu wygląda to jednak coraz lepiej. Wcześniejsze mecze były troszkę słabsze, ale myślę, że od meczu z Wartą Poznań moja forma zaczęła iść w górę, lecz cały czas mam rezerwy i mogę grać jeszcze lepiej.
Nie udało Ci się jednak zdobyć jeszcze gola, zanotowałeś jedną asystę. Kiedy kibice będą mogli się cieszyć z Twojej bramki?
- U mnie z liczbami zawsze było ciężko. Nie wiem czym to jest spowodowane, bo staram się zawsze podłączać do akcji ofensywnych. Mimo to, nie znajduję się w takich dogodnych sytuacjach, jak choćby nasz snajper, Kamil Adamek, chociaż wiadomo, że gram na innej pozycji. Najważniejsze jest dobro zespołu i mniejsze znaczenie ma to, kto strzeli czy zaliczy asystę. Wydaje mi się jednak, że w tym sezonie kibice doczekają się mojego nazwiska na liście strzelców.
Jesteś jednym z najmłodszych zawodników, więc jak się odnalazłeś w szatni, gdzie obok jest Mariusz Pawełek, Adam Wolniewicz czy Kamil Adamek? Byłeś trochę speszony, czy wszedłeś jak do siebie?
- Miałem wcześnie kontakt z zawodnikami, którzy występowali w ekstraklasie, gdy grałem w rezerwach Lecha Poznań. Wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W moim przypadku bardzo dużą rolę odegrali Marek Mróz i Kuba Wróbel, z którymi mieszkam. Wprowadzili mnie do drużyny, co mi bardzo pomogło i przez to było zdecydowanie łatwiej.
Dlaczego w Chojnicach, grając przez 40 minut z przewagą jednego zawodnika, przegraliśmy?
- Nie mam pojęcia. Naprawdę ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Absolutnie Chojniczanka nas nie zaskoczyła swoją postawą. Próbowaliśmy rozgrywać piłkę, pchać ją do przodu, ale zdarzały się proste błędy i nadziewaliśmy się na kontry gospodarzy, które wykorzystali.
Czego można się spodziewać po dzisiejszym meczu w Mielcu?
- Dobrze jechać nie w roli faworyta. Pewnie większość obserwatorów, może oprócz naszych kibiców, nie spodziewa się po nas jakiegoś super wyniku, ale myślę, że wszystkich zaskoczymy. Jak to mamy w okrzyku - GKS tylko atak - będziemy grać ofensywnie i do przodu.
Zwykle mecze telewizyjne nam lepiej wychodzą. Dla Ciebie ma to jakiekolwiek znaczenie, że mecz ogląda nie kilka, a kilkadziesiąt czy może nawet kilkaset tysięcy osób?
- Myślę, że nie. Grałem wiele razy, gdy mecze były transmitowane choćby przez portal Łączy Nas Piłka czy też Polsat. Nie jest to dla mnie nic nowego i będę się czuł jak w każdym innym meczu, kamery mnie nie zdeprymują.