Wspomnienia Strajkowicza: Były takie mecze… (część 6)
Końcówka rundy jesiennej sezonu 1988/89 w wykonaniu piłkarzy i kibiców GKS-u Jastrzębie okiem Strajkowicza.
Jest sezon 1988/1989 - nasz jedyny w ekstraklasie. Dziesięć dni po meczu pucharowym z Górnikiem Zabrze, ta ekipa ponownie zawitała na stadion przy ul. Kasztanowej, tym razem na mecz ligowy. Za drugim razem kibiców gości pojawiło się zdecydowanie więcej, bo około 400. Kilku z nich zakręciło się koło toalet, gdzie tradycyjnie nie zostali zbyt miło przywitani. Mistrzowie Polski z naszą drużyną nic ciekawego nie pokazali, jednak wygrali ligowym doświadczeniem 1:0 po golu Ryszarda Komornickiego. W ich barwach zagrało dwóch późniejszych trenerów GKS-u Jastrzębie – Krzysztof Zagórski oraz Piotr Rzepka.
Następnie rozegraliśmy wyjazdowy mecz z Olimpią Poznań, na który udało się dziesięciu kibiców GKS-u. W Lasku Golęcińskim, gdzie znajduje się stadion gwardyjskiej drużyny, nasi zawodnicy tracą bramkę na początku meczu i nie są w stanie odrobić strat, ostatecznie przegrywając 0:1. Fani Olimpii tworzą mały młynek, złożony z około 20 kibiców. Nami zainteresowali się jednak fani Lecha Poznań, który już dwukrotnie został trafiony przez kibiców z Jastrzębia. Cali i zdrowi dotarliśmy do stacji PKP. Impreza w pociągu skończyła się tym, że zamiast w Katowicach, część ekipy wysiadła w Jaworznie Szczakowej, a inni dopiero w Krakowie.
Po dziewiątej kolejce, kiedy to nadal zajmowaliśmy miejsce na dnie tabeli z dwoma punktami na koncie, trzeba było się w końcu odbić. Trafiło na wojskowych z Wrocławia, czyli Śląsk. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym od nich. Bodzio Kuśmierski i Zenek Swędera zdobywają po golu i nasz zespół odnosi drugą wygraną w pierwszej lidze. Kibiców Śląska było 60, a że mieli zgodę także z naszymi przyjaciółmi z Katowic, to nikt ich nie ruszał. Kolejny wyjazd to Wałbrzych, gdzie zawsze się coś działo. Nas było około 30 i mieliśmy małe problemy na stadionie z kibicami Górnika. GKS przegrywa 2:1, tracąc bramkę w 86. minucie, w efekcie czego znowu wracamy na ostatnie miejsce w tabeli. My w czasie podróży powrotnej do Wrocławia ponownie mamy problemy z kibicami Górnika Wałbrzych, lecz tym razem tymi ze Świdnicy. W czasie powrotu w niedzielny poranek paru kibiców zalicza jeszcze mecz GKS-u Katowice przy Bukowej z Jagiellonią.
Kolejny mecz to domowe derby z Szombierkami. Na boisku panował ogólny chaos, pewnie dlatego, że obie drużyny pałętały się w ogonie ligowej tabeli. Kto strzeli, ten wygra. Bogdan Sak zdobywa bramkę i choć „Szombry” cisną, to nasi dociągają korzystny rezultat do końca meczu. Kibiców z Bytomia pojawiło się ok. 40. Wreszcie nadchodzi ten moment, czyli derbowy pojedynek z naszymi zgodowiczami z Katowic. Pociągiem do stolicy województwa udało się ok. 400 kibiców GKS-u Jastrzębie. Fani obu zespołów przed meczem integrują się w pobliskich barach stadionu przy Bukowej. Wstępnie mieliśmy zasiąść na łuku, jednak po konsultacjach udaliśmy się na sektor nr 6. Doping z obu stron był bardzo dobry. Gospodarze wygrywają 3:0 i wraz z Ruchem i Górnikiem Zabrze do końca sezonu walczą o mistrza Polski. Jak się później okaże, był to ostatni mistrz ze Śląska, aż do czasu kiedy mistrzostwo zdobędzie Piast Gliwice. Wtedy mistrzem został Ruch. Mecz z ŁKS-em, zakończony bezbramkowym remisem, można uznać za rozegrany. Kibiców z Łodzi trzech z szalikami i paru bez barw. Razem ok. 15 osób.
Ostatni wyjazd w rundzie jesiennej to wypad do dalekiego Białegostoku. Pociągiem udają się 3 osoby, w tym jedna dziewczyna. W połowie drogi, między Warszawą a Białymstokiem, kibice Jagi trzepią pociąg, oczywiście w celu znalezienia nas. My dzięki temu, że byliśmy z dziewczyną, jakoś przetrwaliśmy. Na stadionie jest nas czterech, ale raczej się nie ujawniamy. Kolejny remis 0:0 i kończymy rundę na 14. miejscu z siedmioma punktami, podobnie jak ostatnie dwie drużyny - Górnik Wałbrzych i Śląsk Wrocław. O wyczynach piłkarzy i kibiców z wiosny 1989 roku, przeczytacie w następnych numerach.