Wspomnienia Strajkowicza: Były takie mecze… (część 10)
Strajkowicz przypomina pierwsze kolejki sezonu 1989/1990, który GKS Jastrzębie po spadku z Ekstraklasy spędził na drugim szczeblu rozgrywkowym.
Po spadku do II ligi, sezon 1989/1990 zaczynamy dalekim, ale atrakcyjnym wyjazdem na Lechię Gdańsk. Wiadomo było, że łatwo nie będzie, bo podstawowi zawodnicy, tacy jak Kretek, Biczak, Ryłko, Kuśmierski, Łuczak i Kraus opuścili szeregi GKS-u. Na ten mecz udaję się pociągiem. Po zwiedzeniu Starego Miasta oraz Jarmarku Dominikańskiego, tramwajem docieram na stadion Lechii. Wchodząc na stadion widzę dwie znajome twarze – chłopak i dziewczyna, którzy byli incognito. Najbardziej zagorzałych fanów Lechii jeszcze nie było. Na płocie wiszą cztery duże flagi GKS-u, a obok stoi dziewięciu kibiców naszej drużyny. Ja dołączam do nich. Po chwili przychodzi policja i każe nam przenieść się w inny sektor. Ściągamy flagi i na nowym sektorze nie rozwieszamy ich, bo policja informuje nas, że możemy je stracić.
Na meczu jesteśmy obstawieni, a na około obstawy znajdowali się kibice Lechii. Po meczu policja ładuje nas do wozu policyjnego. Zostawiają nas na stacji Gdańsk Wrzeszcz. Pierwsza kolejka, która podjechała, była pełna kibiców Lechii i musieliśmy się ewakuować z dworca. Przez las jakoś docieramy do stacji Gdańsk Główny. W pociągu spotykamy fanów Lechii, którzy jechali na wakacje w góry. Oddajemy im szalik Lechii, który został w wozie, gdy policjanci złapali jednego z ich kolegów. Dalsza droga na Śląsk upływa na spożywaniu alkoholu i śpiewaniu razem z kibicami Lechii piosenek o swoich klubach. Sam mecz przegrywamy 3:1, choć w 60. minucie doprowadzamy do remisu 1:1. Końcówka należała do gospodarzy, którzy zdobyli dwie bramki. W drugiej kolejce gramy u siebie z Zagłębiem Wałbrzych. Przegrywamy 0:1 po golu w drugiej połowie. Kibice Zagłębia nie pojawili się w Jastrzębiu.
5 sierpnia 1989 roku gramy mecz wyjazdowy z Siarką Tarnobrzeg. Gospodarze załatwiają sprawę w pierwszej połowie, strzelając dwa gole i do końca meczu nic się już nie dzieje. Na ten wyjazd udajemy się pociągiem w dwie osoby. Pech chciał, że kolejarze strajkowali i w okolicach Bochni mieliśmy przymusowy postój. Na stadion docieramy w drugiej połowie, a na miejscu był jeszcze jeden fan GKS-u. Razem w trzy osoby wywieszamy jedną flagę. Pod koniec meczu przychodzą kibice Siarki, chcąc pozbawić nas flagi i szalika. Po wymianie ciosów udaje nam się obronić barwy, a flagę ściągamy z płotu. Trzeci fan GKS-u, który był na meczu od początku, w czasie tej akcji, nie zwracając na nic uwagi, spokojnie oglądał sobie mecz. Po meczu rozmawiamy jeszcze z kibicami Siarki, a w podróż powrotną udajemy się razem z piłkarzami. W czwartej kolejce przyszło nam grać z ekipą Stali Stalowa Wola. Wreszcie zdobywamy jakiś punkt po marnym 0:0 i w tabeli jesteśmy na przedostatnim, 19. miejscu. Kibice z miasta rowerów nie pojawili się na naszym stadionie.
W następnej kolejce gramy derbowy mecz z Szombierkami, które tak jak my, opuściły najwyższą klasę rozgrywkową sezon wcześniej. W Bytomiu przegrywamy 4:1. Nasz honor ratuje Krzysztof Zięcik, strzelając gola z rzutu karnego. Jesteśmy na tym meczu dwoma autokarami w 100 osób. Tydzień później kolejny wyjazd, tym razem do stolicy na Gwardię. Docieramy do Warszawy przed południem w 50 osób jednym autobusem. W czasie meczu podchodzą do nas kibice Legii, chcąc wymienić się szalikami i odznakami. Mówimy im, żeby podeszli w czasie ich meczu na Łazienkowskiej, ponieważ po południu grali z GKS-em Katowice. Sam mecz zakończył się bezbramkowym remisem i dopisaliśmy do swojego konta jeden punkt, który niewiele zmieniał. Zajmowaliśmy po tym meczu ostatnie miejsce w tabeli. Po spotkaniu zwiedzamy Warszawę, a popołudniu udajemy się na mecz Legia Warszawa - GKS Katowice. Kibiców z Katowic przyjechało około 150, więc razem było nas w sektorze 200 osób. Tu także padł wynik 0:0 i oba GKS-y wywożą ze stolicy po punkcie. My udajemy się do autokaru, a kibice z Katowic na pociąg. Cztery dni później, w środę, graliśmy pucharowy mecz z Chemikiem Police na wyjeździe. Prawdopodobnie żaden fan GKS-u nie oglądał tej kompromitacji na żywo. Trener Duda dał w tym meczu szansę początkującym młodym piłkarzom, takim jak Mizia, Jaromin, Halama, Tomaszek, Kałka. Chemik zlał nas 4:1 i nasza pucharowa przygoda dobiegła końca… W siódmej kolejce gramy z zaprzyjaźnionym Moto Jelcz Oława. Liczyliśmy na wygraną, ale ponownie padł remis, tym razem 1:1. Nie dało się opuścić ostatniego miejsca w tabeli. Kibiców z Oławy pojawiło się około 20.
Środa, 13 września, to wyjazd na Stilon Gorzów, gdzie udajemy się w dwie osoby, a na miejscu jest już jeden kibic GKS-u, który przybył z piłkarzami. Razem jesteśmy w trzy osoby i wywieszamy jedną flagę. Podchodzą do nas kibice żużlowej Stali Gorzów i rozmawiamy z nimi, po czym przechodzimy z nimi w inny sektor, gdzie przeważnie siedzą kibice gości i wraz z 15 osobami ze Stali wspieramy GKS. Miejscowej młodzieży w młynie około 20 osób. Piłkarze notują czwarty remis w sezonie (0:0), po którym awansowaliśmy na 18. miejsce. W następnej kolejce gramy z Resovią Rzeszów. Po golu Krzysztofa Zięcika z rzutu wolnego wygrywamy 1:0 i dopisujemy do swojego konta pierwsze w sezonie trzy punkty. Była to jednak już dziewiąta kolejka. Ze stolicy Podkarpacia nikt się nie pojawił. Tydzień później kolejny daleki wyjazd, tym razem do Szczecina na Pogoń, gdzie pociągiem udaje się dwóch kibiców GKS-u, ale na stadionie raczej się nie ujawniają. Krzystolik strzela gola i Portowcy wygrywają 1:0. O kolejnych wyczynach kibiców i piłkarzy w następnym numerze.
Strajkowicz