[WYWIAD cz.I] „Ten zespół stać na więcej”
Rozmowa z Mateuszem Galikowskim, trenerem rezerw GKS-u Jastrzębie.
Rezerwy GKS-u Jastrzębie, które rywalizują w klasie okręgowej, zajmują 12. miejsce w tabeli po rundzie jesiennej. Podopieczni Mateusza Galikowskiego zgromadzili 16 punktów, za 4 zwycięstwa i 4 remisy. Ponadto doznali 7 porażek. O podsumowanie dokonań zespołu poprosiliśmy szkoleniowca, który podzielił się z nami wieloma ciekawymi spostrzeżeniami. Zapraszamy do lektury pierwszej części naszej rozmowy!
Jak pan ocenia rundę jesienną sezonu 2023/24 klasy okręgowej w wykonaniu rezerwy GKS-u Jastrzębie?
- Co roku odpowiadam na to pytanie i teraz odpowiem podobnie. Pod względem wynikowym nie była to dla nas udana runda. Było słabo, a – jako trener – chciałbym, żeby ta drużyna wygrywała. Wynika to z tego, że co pół roku, a nawet w trakcie rundy, jest bardzo duża rotacja zawodników. W związku z tym ciężko mówić o większym kolektywie, który moglibyśmy oceniać. Nasza praca bardziej skłania się ku selekcji zawodników, dawania im pierwszych szans i podpowiadania, co dalej. Dlatego też uważam, że pod względem rozwojowym – dla chłopaków, którzy stawiają pierwsze kroki w futbolu seniorskim – była to bardzo potrzebna runda. 36 zawodników miało okazję zagrać w naszej drużynie.
Czy miejsce w tabeli i dorobek punktowy mógł być lepszy, czy – biorąc pod uwagę realia funkcjonowania zespołu rezerw – to osiągnięcie ponad stan?
- Bardzo wiele bramek, a przez to punktów, straciliśmy w momentach, w których zabrakło nam doświadczenia. Kiedy na boisku nie było doświadczonego zawodnika. Miejsce w tabeli i dorobek punktowy nie są adekwatne. Wydaje mi się, że ten zespół stać na więcej. Wprawdzie nie chciałbym, by ktoś się rozmarzył, ale w wielu meczach byliśmy drużyną lepszą i mogliśmy zdobyć więcej punktów. Choć wiadomo, że głównym celem rezerw i klubu jest to, by ogrywać młodych zawodników na poziom seniorskim. Jako sztab szkoleniowy podchodzimy do tego z pełnym zrozumieniem. Staramy się instruować chłopaków w taki sposób, by popełniali jak najmniej błędów. Ale jesteśmy świadomi, że one będą. Tak jest w każdym sporcie, a szczególnie w sporcie młodzieżowym.
Może pan wskazać najgorszy i najlepszy mecz w tej rundzie? Po którym spotkaniu był pan zły, a po którym bardzo zadowolony?
- Fatalnie było w meczu z Ruchem Stanowice. Tu już nie tylko mały bagaż umiejętności piłkarskich, ale też inne rzeczy miały wpływ na to, że przegraliśmy u siebie 0:5. Mimo wszystko jako GKS Jastrzębie, gdzie chcemy budować markę, nie powinno się nam takie spotkanie zdarzyć. Zagraliśmy bardzo źle. Podobnie, jak w meczu z Górnikiem Radlin, przegranym na wyjeździe 0:3. Byliśmy wspierani przez zawodników pierwszej drużyny, a pod względem piłkarskim ten mecz wyglądał źle.
A najlepszy mecz?
Generalnie w każdym z poprzednich sezonów przychodziło takie, które dawało iskierkę nadziei. Że coś można na jego fundamencie budować. Jesienią było to spotkanie z LKS-em Nędza na wyjeździe. Po 10. minutach przegrywaliśmy 0:2, a w 18. minucie dostaliśmy czerwoną kartkę. Potrafiliśmy jednak wyciągnąć ten mecz na 3:2. Ostatecznie skończyło się remisem 3:3. Brak ogrania sprawił, że nie dowieźliśmy zwycięstwa, ale poczuliśmy, że ta drużyna zaskoczyła. W trudnym momencie, bo to był ogólnie dla klubu trudny czas. Zawodnicy z pierwszego zespołu się pochorowali. Nas też męczyły kontuzje i pojechaliśmy na ten mecz w... 13. Pierwsza drużyna wygrała bardzo trudny i pamiętny mecz z Pogonią Siedlce i to też nam dało pozytywnego „kopa”. A drugiego daliśmy sobie sami, bo w tej sytuacji udało nam się osiągnąć pozytywny wynik. Wprawdzie nie było tak, że zaczęliśmy po tym meczu wygrywać seryjnie, łapaliśmy dużo remisów, ale nie mieliśmy się czego wstydzić.
Jesienią w pańskim zespole wystąpiło 36 zawodników. Jak to jest prowadzić tak liczną drużynę?
- Jeżeli chodzi o samo prowadzenie takiego zespołu, mówiąc ze swojej perspektywy, to jest to kłopotliwe. Dla każdego trenera. Bo tak naprawdę nie jestem w stanie poznać wszystkich chłopaków. Sztab trenerski jest za mało rozbudowany, abyśmy mogli mówić o profesjonalizmie. Korzystaliśmy w tej rundzie z kilku doświadczonych zawodników, ale znakomita większość to młodzi gracze i dla nich na pewno jest to sytuacja rozwojowa. Podczas meczów można zauważyć, że w każdym spotkaniu zespół gra trochę inaczej. Że nie ma tożsamości i nie gra modelowo. Chyba mnie było sytuacji, byśmy w dwóch meczach zagrali ta samą jedenastką. Cały czas były rotacje. Trzeba pamiętać, że chłopcy z Akademii, którzy grają w rezerwach, rozgrywają swoje mecze na poziomie juniora starszego czy młodszego. Zmian związanych z priorytetem meczowym było sporo. Z trenerami z Akademii wspólnie ustalaliśmy rozwiązania na dane spotkania. Tak to funkcjonuje. To trudne i mam wrażenie, że wymaga doprecyzowania. Bywało tak, że zawodnicy grali mecze co 2-3 dni. Zauważyliśmy, że coś się z nimi dzieje niedobrego i musieliśmy niektórych wycofywać, by odpoczęli. Były różne sytuacje. W tym sezonie nie ma grupy wiodącej. W rezerwach grają zawodnicy z trzech najstarszych roczników. Nie możemy przewiedzieć, że w jednym meczu wystąpią dani zawodnicy, a w kolejnym – inni. Takie są realia rezerw.
Drugą część wywiadu z Mateuszem Galikowskim czytaj TUTAJ.