Patryk Skórecki: Musimy wygrać. Dla kibiców, jak i dla nas
- Skupiamy się na najbliższym meczu i dlatego są takie wyniki. Koncentrujemy się na tym, że przyjeżdża do nas GKS Tychy i czeka nas bardzo ważny mecz, zarówno dla zespołu, jak i dla kibiców. Nie ma innej możliwości, żebyśmy tego meczu nie wygrali – mówi przed meczem z GKS-em Tychy pomocnik GKS-u Jastrzębie, Patryk Skórecki.
Przybyłeś do nas z bardzo daleko, bo prawie z nad morza. Jak Ci się podoba na Śląsku i w Jastrzębiu-Zdroju?
Patryk Skórecki: Bardzo mi się tutaj podoba, Śląsk jest piękny. Pierwszy raz jestem w tych okolicach dłużej, bo wcześniej były tylko wyjazdy czy to na Ruch Chorzów, czy Górnik Zabrze. Powiem szczerze, że ostatni raz w domu byłem w czerwcu, a tak cały czas przebywam w Jastrzębiu. Zwiedzam różne miejsca, na przykład Cieszyn czy inne okolice w stronę Czech. Mam jeszcze w planach odwiedzić obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, bo nigdy tam nie byłem, a jest to moje marzenie od małego. Ogólnie jest bardzo pozytywnie.
Można Cię też często spotkać na przykład na meczach hokeja. Na siatkówkę też chodzisz?
- Nie, na siatkówkę akurat nie chodzę. Na hokeju bywam często, a zaszczepił to u mnie Bartek Szelong. Zapytał kiedyś, czy nie pójdę z nim na mecz. Poszedłem, sprawdziłem jak to wygląda i naprawdę spodobało mi się. Przede wszystkim pod tym względem, że na hokeju dużo się dzieje na lodzie, jest duża odmienność w porównaniu do tego, co dzieje się na piłce, bo w piłce, jak wiemy po mojej sytuacji z meczu z Chojniczanką, pewnych rzeczy nie można robić, a w hokeju jest sporo agresji i charakteru.
Wracając do sytuacji z Maćkiem, to można zauważyć w mediach społecznościowych, że koledzy lubią Ci wbijać z tego powodu szpilki, ale wszystko oczywiście z przymrużeniem oka.
Oczywiście, teraz się z tego śmiejemy. Mam znajomych w różnych zespołach pierwszej ligi i ekstraklasy i wszędzie o tym mówią, i jak rozmawiam z kolegami, to właśnie wbijają mi te szpileczki. Teraz już biorę tą sytuację na spokojnie i mam do niej dystans.
Byłeś w szatniach kilku drużyn. Jak oceniasz naszą, w której zdecydowana większość zawodników to jastrzębianie lub zawodnicy z najbliższej okolicy?
Wydaje mi się, że atmosfera w GKS-e jest zupełnie inna od innych zespołów. Powiedziałbym, że jest prorodzinnie. Większość chłopaków dość długo ze sobą przebywa i ta atmosfera jest całkiem inna, ale oczywiście bardzo dobra. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to wszyscy sobie pomagają. Moim zdaniem to też robi wynik. W większości klubów, jest dobra atmosfera w szatni, to przekłada się to na boisko. Jeśli jest nijaka, a byłem w jednym klubie, gdzie była taka sobie, to tych wyników nie było. Każdy szukał różnych błędów i niuansów, które wpływały na wynik.
Który mecz z tego sezonu uważasz za najlepszy w naszym wykonaniu? A może było kilka takich?
Oczywiście, że było kilka, bo na palcach jednej ręki można policzyć te spotkania, które nam nie wyszły, tak jak choćby ostatnio ŁKS. Najlepszy? Chyba ten, w którym nie brałem udziału, czyli z Niecieczą. Moim zdaniem zagraliśmy bardzo dobrze pod względem skuteczności, chociaż ostatni z Podbeskidziem również był dobry. Pierwsza połowa była na wysokim poziomie, było dużo jakości w naszej grze. Zabrakło trochę skuteczności i zrobiła się nerwówka, ale potrafiliśmy ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Jesteśmy aktualnie na piątym miejscu w tabeli, do miejsca premiowanego awansem tracimy tylko cztery punkty. Obserwując tą pierwszą ligę, to – wybiegając bardzo daleko w przyszłość - czy widziałbyś ten zespół w ekstraklasie?
W rozmowach z różnymi kolegami również takie pytania padają. Moim prywatnym zdaniem ten zespół spokojnie poradziłby sobie w ekstraklasie. Oczywiście po jakichś wzmocnieniach ekstraklasa byłaby spokojnie do utrzymania. My w szatni nie wybiegamy tak daleko. Skupiamy się na najbliższym meczu i dlatego też są takie wyniki. Nie myślimy w ten sposób, że w ostatnich sześciu meczach w tym roku musimy zdobyć 18 punktów. Koncentrujemy się na tym, że przyjeżdża do nas GKS Tychy i czeka nas bardzo ważny mecz, zarówno dla zespołu, jak i dla kibiców. Nie ma innej możliwości, żebyśmy tego meczu nie wygrali.
Grałeś wcześniej w jakimś meczu derbowym?
(chwila zastanowienia) Nie, nie grałem. Byłem jedynie na trybunach podczas meczu z GKS-em Katowice. Dało się wyczuć tą atmosferę. Aż się chciało wybiec na boisko. To nie są zwykłe mecze. Wiadomo, że kibice są zawsze z nami, jednak takie mecze są wyjątkowe. Cieszę się, że będę mógł zagrać w takim meczu, oczywiście jeśli trener mnie wystawi. Szykuje się super spotkanie.
Jesteś zawodnikiem bardzo ambitnym, dużo biegasz, dużo walczysz. Nie masz wrażenia, że czasami może jesteś zbyt przemotywowany i mimo oczywiście dobrych chęci, nie wszystko wychodzi tak, jak byś chciał?
Troszkę za dużo nałożyłem sobie na głowę. Poprzedni sezon w Stargardzie był w moim wykonaniu bardzo dobry i wbiłem sobie do głowy, że muszę strzelać bramki, muszę asystować. To we mnie trochę siedzi. Od ostatniego meczu powiedziałem sobie, że schodzę trochę niżej i nie myślę o tym, żeby nabijać sobie punkty, tylko żeby po prostu dobrze grać. Jeśli będzie dobra gra, to przyjdą statystyki. Poniekąd może być w tym trochę racji, że jestem zbyt ambitny. Z drugiej strony ta ambicja to jest mój plus, bo nie zatrzymuję się i cały czas idę do góry. Jednak właśnie przez to też czasami gra była troszkę gorsza, były wahania formy.
Przed nami mecz z GKS-em Tychy, który ku zdziwieniu wielu, znajduje się tuż nad strefą spadkową.
- Ciężko wytłumaczyć pozycję w tabeli tyszan. Taki jest sport. W sobotę (rozmowa była przeprowadzona w piątek – przyp. red.) będziemy mieli szczegółową analizę rywala, ale wydaje mi się, że to jest tak czy inaczej bardzo dobry zespół, który ma dużo jakości. Aczkolwiek są jakieś małe błędy, niuanse, przez które brakuje im wyników, chociaż mają bardzo dobrego trenera. Myślę jednak, że nasz trener wyłapie wszystkie słabsze strony Tychów, wykorzystamy je i trzy punkty zostaną przy Harcerskiej. Musimy wygrać. Dla kibiców, jak i dla nas.