Piotr Rzepka jest jednym ze współautorów największych sukcesów GKS-u Jastrzębie w XXI wieku. 26 maja 2007 roku na wypełnionym po brzegi Stadionie Miejskim i wygranej z GKS-em Katowice 3:2, GKS Jastrzębie pod wodzą właśnie Piotra Rzepki awansował do II ligi. Teraz, po ponad 10 latach, trener Rzepka ponownie pojawi się przy Harcerskiej jako trener Gryfa Wejherowo.
Przed Panem mecz z byłym klubem, w którym pracował prawie dwa lata i awansował na zaplecze ekstraklasy. To chyba nie będzie dla Pana mecz jak każdy inny?
PIOTR RZEPKA: Na pewno pojawią się w związku z tym większe emocje. Przeżyłem w Jastrzębiu piękne chwile i to już na zawsze zostanie w mojej pamięci. Po pierwsze były sukcesy, a po drugie pracowałem dość długo w Jastrzębiu, bo prawie dwa lata, co w Polsce nie zawsze jest regułą. Nadal mam w Jastrzębiu znajomych i przyjaciół. Nie ukrywam, że praca w GKS-ie była chyba moim najlepszym okresem w tej trenerskiej przygodzie z piłką.
Jak Pan wspomina sam zespół i zawodników GKS-u z tamtych lat?
- Wiadomo, że jesteśmy w piłce po to, żeby wygrywać, a wtedy z tą drużyną zwycięstw było sporo. Już na bieżąco podczas pracy było bardzo dużo pozytywnych emocji, a wiadomo, że z czasem zostają już tylko te najlepsze. Za każdym razem jak mam do czynienia z Jastrzębiem, czy jak jestem w okolicach, to śledzę i interesuję się co się dzieje w klubie. Sprawia mi to dużą przyjemność.
Jest Pan zaskoczony, że GKS jako beniaminek jest tak zdecydowanym i nieprzypadkowym liderem tabeli?
- GKS jest beniaminkiem tylko z nazwy. Ten klub pokazuje, jak powinno się w piłce funkcjonować. Wszystko jest robione zgodnie z planem od kilku lat. Nie ma pompowania balonika i robienia nerwowych ruchów, tylko jest systematyczna praca, bez ciągłych rewolucji, tak jak to jest w większości polskich klubów piłkarskich. Podobnie jak inny beniaminek, czyli ŁKS, Jastrzębie jest zespołem bardzo solidnym i zorganizowanym. Nie chcę używać zbyt górnolotnych słów, ale inne kluby powinny brać przykład z GKS-u, jak to wszystko powinno funkcjonować. Tak więc pierwsze miejsce Jastrzębia nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Może nie powinno się mówić od razu po wejściu do ligi, że gra się o kolejny awans, ale takie zespoły jak Odra Opole, GKS Jastrzębie czy ŁKS Łódź to są kluby, z których działacze wielu klubów w Polsce mogliby brać przykład, w jaki sposób powinno się funkcjonować.
Przed sobotnim spotkaniem nie będzie musiał Pan chyba specjalnie mobilizować swoich zawodników na starcie z liderem?
- My jesteśmy trochę dziwnym zespołem. Mamy mało punktów, jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli, ale niektóre nasze mecze były takie, że nawet kilka z rzędu mogliśmy wygrywać, a przegrywaliśmy albo po bramce w 95 minucie, albo po błędach, które są niespotykane na poziomie II ligi. Punktowo wyglądamy słabiutko, ale jeśli chodzi o zaangażowanie zawodników, chęci i postępy, to możemy znaleźć sporo pozytywów. Jesteśmy jednym z najmłodszym zespołów i trochę brakuje nam doświadczenia, bo psychika jest bardzo ważna. Różnica punktowa między Gryfem i GKS-em jest ogromna, ale nie pojedziemy do Jastrzębia po to, żeby przegrać przed meczem. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby mieć czyste sumienie. Jeśli GKS wygra, bo po chłodniejszej analizie uznamy, że był lepszy, to przyjmiemy to do wiadomości, ale na takie dywagacje przyjdzie czas dopiero po ostatnim gwizdku sędziego.
Jeśli chodzi o pozytywy, to jednym z nich może być też fakt, że Gryf dużo lepiej gra na wyjazdach niż u siebie. 12 zdobytych bramek na boiskach rywali to 3 wynik w lidze po GKS-ie i ŁKS-ie. Macie więc na pewno czym postraszyć GKS.
- Gdybyśmy grali tak skutecznie w Wejherowie, to bylibyśmy pewnie gdzieś w środku tabeli. A my jesteśmy ewenementem w tej lidze, bo u siebie nie wygraliśmy żadnego spotkania. Może się to brać z tego, że u siebie trzeba grać więcej atakiem pozycyjnym, jest większa presja. Na początku mieliśmy to nieszczęście, że trafialiśmy cały czas na liderów, bo GKS przyjechał jako lider, Warta jako lider, Radomiak też jako lider, ŁKS również był w czołówce. Remisowaliśmy i przegrywaliśmy te mecze, ale też nie jakoś zdecydowanie. Presja jednak cały czas rosła i nie udźwignęliśmy tej końcówki. Po Bełchatowie musieliśmy grać dwa ostatnie mecze bez sześciu zawodników. Gdyby to dokładniej przeanalizować, to nie powinniśmy być na ostatnim miejscu, ale tabela nie kłamie. W sobotę walka z liderem, która często wygląda tak, że GKS, musi, a my możemy. Na pewno zrobimy wszystko, żeby po ostatnim meczu w ty roku można było wracać do domu w jak najlepszych nastrojach.
***
Piotr Rzepka pracował w GKS-ie Jastrzębie od 18 sierpnia 2006 roku do 26 maja 2008 roku. W tym czasie awansował z III do ówczesnej II ligi, czyli na zaplecze ekstraklasy, gdzie nasz zespół w sezonie 2007/08 jako beniaminek zajął bardzo dobre, 9 miejsce. Prowadził GKS w 61 meczach ligowych, z których 30 wygrał, 14 zremisował i 17 przegrał. Później dwukrotnie mierzył się przeciwko GKS-owi Jastrzębie. W sezonie 2008/2009 jako trener Odry Opole (wygrana GKS-u w Opolu 1:0 po bramce Roberta Żbikowskiego) oraz w sezonie 2017/18 jako trener Gryfa Wejherowo (wygrana GKS-u w Wejherowie 2:0 po bramkach Daniela Szczepana oraz Kamila Jadacha).
Wojciech Skrocki/gksjastrzebie.com