Zapraszamy do zapoznania się z opiniami trenerów Jarosława Skrobacza oraz Adama Borosa po spotkaniu GKS 1962 Jastrzębie - Olimpia Elbląg, zakończonym wynikiem 2:1.
Adam Boros (Olimpia Elbląg): Przede wszystkim gratuluję GKS-owi zwycięstwa. My na pewno przyjechaliśmy tutaj zagrać w określony sposób i wygrać. W naszych działaniach w defensywie zabrakło albo konsekwencji, albo jakości, a może jednego i drugiego. Mieliśmy dzisiaj problem na prawej obronie, bo z konieczności zagrał na tej pozycji pomocnik. Do 60 minuty nie było z tym problemu, natomiast później ten problem się pojawił i po akcjach z tej strony straciliśmy dwie bramki. Od tej 60 minuty za bardzo stanęliśmy. Nie było realizacji w odpowiednim stopniu zadań w defensywie, czego pokłosiem była strata dwóch bramek. Wiedzieliśmy, że GKS jest zespołem, który gra piłką i starają się grać atakiem pozycyjnym. W przekroju meczu w większości wypadków sobie z tym radziliśmy. Końcowy wynik na pewno mógł być inny.
Jarosław Skrobacz (GKS 1962 Jastrzębie): Dziękuję trenerowi gości za gratulacje. Wypada mi się zgodzić z tym, co powiedział trener Olimpii. Nasi rywale zaprezentowali się dzisiaj bardzo dobrze. Nie wiem czy taka dobra gra Olimpii w pierwszej połowie, zdyscyplinowana i uważna, była wynikiem podarowania pierwszej bramki, przy której popełniliśmy wyraźny błąd w rozegraniu piłki. Uczulaliśmy się na to, niestety tak się stało. Na pewno Olimpii było łatwiej, głowy pracowały zupełnie inaczej, a my wręcz przeciwnie. Chcielibyśmy o tej pierwszej połowie zapomnieć. Raziliśmy niedokładnością w najprostszych sytuacjach. Możemy się cieszyć, że do przerwy nie straciliśmy drugiej bramki. Co prawda Olimpia nie stworzyła sobie nie wiadomo jak klarownych sytuacji, ale z przebiegu gry mogło się tak przydarzyć. Nasza rażąca niedokładność, nawet na swojej połowie, powodowała to, że goście się nakręcali i każdy kontratak był groźny. Na drugą połowę wyszliśmy z zamiarem uspokojenia gry i dłuższego utrzymywania się przy piłce wtedy, kiedy trzeba i przyspieszyć w odpowiednich chwilach. Zmiany też odmieniły obraz gry. Czy kluczową zmianą było wejście Damiana Tronta? Powtarzam, że nie ma zawodników, których nie można zastąpić, ale akurat Damiana bardzo trudno zstąpić. Cieszę się, że wrócił do gry i nie zgłasza pogłębienia urazu. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu będzie do pełnej dyspozycji. Trochę ryzykowaliśmy nawet przy stanie 1:1. Gdybyśmy to spotkanie przegrali, to musiałbym posypać głowę popiołem i powiedzieć, że to przeze mnie. Graliśmy bardzo ofensywnie, chcieliśmy wydrzeć to zwycięstwo, co się udało. Co do miejsca w tabeli, to myślę, że ani ja, ani trener Olimpii, ani nikt normalnie na to patrzący nie zwraca w tej chwili na to większej uwagi. To będzie ważne po ostatniej kolejce.