- Jest duży smutek, bo chcieliśmy w Kielcach zamazać plamę po przegranym meczu z Arką Gdynia na inaugurację tego sezonu. Niestety, nie udało się zdobyć choćby punktu, ale musimy podnieść głowę do góry i wyciągnąć z tej porażki wnioski, żeby w kolejnych spotkaniach zacząć punktować.
- Przede wszystkim przeciwko Koronie graliśmy lepiej w obronie i byliśmy lepiej zorganizowani, niż to miało miejsce przeciwko Arce. Nasze akcje wyglądały lepiej. Graliśmy składniej i spokojnie budowaliśmy ataki, żeby nie przedostawać się zbyt szybko na połowę przeciwnika i nie tracić piłek.
- Jest jeszcze sporo do poprawy, ale od tego są treningi i myślę, że w kolejnych spotkaniach będzie lepiej. Jeśli chodzi o moją bramkę, to ostatnio na treningach sporo ćwiczyliśmy rozgrywanie stałych fragmentów gry. Mieliśmy wszystko zaplanowane, dobrze się ustawiliśmy i piłka po dobrym dośrodkowaniu spadła na mnie, i zostało mi tylko dopełnienie formalności.
Od początku spotkania gospodarze mocno zaatakowali i już w pierwszej akcji groźnie z dystansu uderzał Szymusik. Chwilę później Korona wyszła na prowadzenie za sprawą Kiełba, który z bliska pokonał Pawełka uderzeniem głową. Po nieudanym początku nasz zespół w kolejnych minutach mocniej zaatakował. W 6. minucie uderzał Feruga, lecz piłka po drodze odbiła się od jednego z zawodników gospodarzy i Kozioł nie miał problemów z interwencją. Przed upływem kwadransa jeszcze kilkukrotnie udało nam się przeprowadzić groźne kontrataki, lecz brakowało dokładnego, ostatniego podania i precyzji, jak choćby przy uderzeniu Rumina z ostrego kąta. W 21. minucie to gospodarze przeprowadzili kontratak, który bardzo ładnym uderzeniem w okienko bramki Pawełka zakończył Łysiak.
Odpowiedź naszego zespołu przyszła dość szybko, bo już po sześciu minutach. Sprzed pola karnego uderzał Skórecki, futbolówka trafiła przed bramkę do niepilnowanego Rumina, który zdobył kontaktowego gola. Kilkadziesiąt sekund później do dużego wysiłku zmuszony był Kozioł. Z dystansu uderzał Mróz, ale golkiper Korony zdołał odbił piłkę do boku. Kolejne minuty to gra głównie w środku pola. Żadna ze stron nie zdołała stworzyć większego zagrożenia, choć na bramkę Pawełka główkował Kiełb, ale nasz kapitan nie był zmuszony do interwencji i na przerwę gospodarze schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.
Początek drugiej połowy to dobra okazja naszego zespołu. Po rzucie z autu piłka trafiła do Mroza, który uderzył z kilkunastu metrów, lecz Kozioł w ostatniej chwili zdołał zatrzymać futbolówkę. Kolejne minuty nie przyniosły zbyt wielu sytuacji pod żadną z bramek. Gospodarze nie pozwalali naszej drużynie na zbyt wiele w okolicy swojego pola karnego, a jeśli już znaleźliśmy się przed bramką Kozioła, dobrze interweniowała defensywa lub brakowało dokładności w naszych zagraniach. Z biegiem czasu nasz zespół próbował atakować coraz większą liczbą zawodników, przez co narażaliśmy się na groźne kontry. Jedna z nich, w 77. minucie, mogła zakończyć się trzecią bramką dla kielczan, jednak w sytuacji sam na sam z Długoszem świetnie interweniował Pawełek.
W 80. Minucie do sytuacji strzeleckiej doszedł wprowadzony w drugiej połowie za Rumina Szczepan. Uderzył w krótki róg, mocno, ale Kozioł wybił na róg. Stały fragment gry świetnie wykonał Feruga, piłka trafiła na czwarty metr do Mroza, który bez problemu zdobył drugiego gola dla naszej ekipy. Gospodarze w 86. minucie mogli ponownie wyjść na prowadzenie. W naszym polu karnym piłkę otrzymał Thiakane, lecz w ostatniej chwili został zablokowany. Gdy wydawało się, że wywieziemy z Kielc remis, w naszym polu karnym faulował Kulawiak i sędzia podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Thiakane. Ostatecznie gospodarze utrzymali prowadzenie do końcowego gwizdka sędziego i dopisali do swojego konta trzy punkty.
Sobota, 5 września, godz. 12:40
Korona Kielce - GKS Jastrzębie 3:2 (2:1)
1:0 - Jacek Kiełb 2’
2:0 - Paweł Łysiak 21’
2:1 - Daniel Rumin 27’
2:2 - Marek Mróz 82’
3:2 - Emile Thiakane 89’ (rzut karny)
Korona Kielce: Marek Kozioł - Grzegorz Szymusik, Themistoklís Tzimópoulos, Przemysław Szarek, Rafał Grzelak (74. Kornel Kordas), Jacek Podgórski (68. Mateusz Sowiński), Iwo Kaczmarski (68. Wiktor Długosz), Mateusz Cetnarski (72. Piotr Basiuk), Jacek Kiełb (72. Maciej Firlej), Paweł Łysiak, Emile Thiakane.
GKS Jastrzębie: Mariusz Pawełek (k) - Mateusz Bondarenko, Mateusz Słodowy, Patryk Skórecki (87. Dominik Szczęch), Farid Ali, Kryspin Szcześniak, Dominik Kulawiak, Daniel Feruga, Marek Mróz, Łukasz Zejdler (65. Kamil Jadach), Daniel Rumin (65. Daniel Rumin).
Sędzia: Paweł Pskit.
Żółte kartki: Podgórski (Korona) oraz Zejdler, Feruga (GKS).
Widzów: 3277.
Sędziami asystentami będą Sebastian Mucha i Jakub Jankowski, a sędzią technicznym będzie Sebastian Krasny. W tym sezonie sędzia Pskit prowadził już jedno spotkanie GKS-u Jastrzębie. Był to wyjazdowy mecz 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski przeciwko Stomilowi Olsztyn, które nasz zespół wygrał 3:2 po golach Adama Wolniewicza i dwóch trafieniach Farida Alego. W poprzednim sezonie Paweł Pskit sędziował trzy spotkania z udziałem GKS-u, których bilans naszej drużyny to dwa remisy i jedna porażka.
- Wracam do mojego rodzinnego miasta po pięciu latach. Skąd taka decyzja? Przede wszystkim dlatego, że chcę się rozwijać. Byłem w Lechu Poznań, gdzie doszedłem do szczebla rezerw, które występowały w trzeciej lidze. Nie zaistniałem w ekstraklasie, bo widocznie w tamtym momencie nie byłem na tyle dobry, żeby tak się stało. Cały czas jednak robiłem swoje i chciałem jak najszybciej wskoczyć na wyższy poziom, niż właśnie trzecia liga. Dostałem szansę w Jastrzębiu i będę starał się ją wykorzystać. Poza tym pochodzę z Jastrzębia-Zdroju, a GKS Jastrzębie to można powiedzieć, że mój rodzinny klub. Będę robił wszystko, żeby się rozwijać i pomóc GKS-owi odnieść sukces.
- Gdybym nie był przygotowany na występy w pierwszej lidze, to nie byłbym teraz w GKS-ie. Przekonałem do siebie trenera Ścieburę i cały sztab szkoleniowy i myślę, że czeka mnie fajne wyzwanie. Jestem na to przygotowany i nie mogę się już doczekać sezonu.
- Ostatnie miesiące spędziłem w Pniówku Pawłowice, gdzie chciałem się ograć i załapać jak najwięcej minut w piłce seniorskiej. Byłem podstawowym zawodnikiem, więc chyba wykonałem dobrze swoje zadanie. Przeskok z trzeciej do pierwszej ligi jest, ale jeśli chce się grać w piłkę na wysokim poziomie, to trzeba podejmować takie wyzwania i cały czas robić swoje. Wierzę w siebie i swój etos pracy, tak że myślę, że jeżeli będzie zdrowie, to wszystko pójdzie w dobrym kierunku.
- Z wejściem do szatni nie było żadnego problemu. Większość chłopaków znałem, a ci, których nie miałem okazji wcześniej poznać, również bardzo dobrze mnie przyjęli. O jakiejś aklimatyzacji nie ma co mówić, bo czuję się jak u siebie w domu. Póki co odbieram wszystko bardzo pozytywnie.
- Jeśli chodzi o moje cechy piłkarskie, to jestem zawodnikiem, który na boisku zawsze oddaje serce i nigdy nie zwiesza głowy. Nigdy nie odstawiam nogi, nie odpuszczam. Jestem też wybiegany, ale potrafię również dać drużynie coś w ofensywie. Jak na bocznego obrońcę, ale też stopera, potrafię się podłączyć do akcji ofensywnej. Myślę, że pomogę drużynie zarówno w ofensywie, jak w tyłach, co jest dla obrońcy najważniejsze.