Po rewelacyjnym sezonie 1975/76, w którym GKS Jastrzębie otarł się o zaplecze ekstraklasy, a w Pucharze Polski odprawił z kwitkiem wielkie tuzy polskiej piłki, kibice górniczej drużyny spodziewali się niemniej pasjonującego sezonu.
Jastrzębianie stawiani byli w gronie największych faworytów III ligi. W tym miejscu należy wyjaśnić, że rozgrywki ligowe niższego szczebla musiały ulec reformie w związku ze zmianą liczby województw. Reaktywowano ligi międzywojewódzkie, których liczbę ustalono na 8. Grupa V obejmowała województwa: katowickie, częstochowskie i bielskie. Zwycięzca każdej z grup awansował automatycznie do II ligi.
W sezonie 1976/77 zespół GKS Jastrzębie objął Kazimierz Trampisz. Pochodził on ze Stanisławowa, a po wojnie stał się legendą Polonii Bytom. W reprezentacji Polski rozegrał 10 spotkań, w których zdobył 3 bramki. Wystąpił także na Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach (1950). Rozegrał wówczas mecz przeciwko Francji i zdobył gola. Jako trener prowadził Stal Rzeszów, Polonię Bytom i Zagłębie Sosnowiec. Działacze GKS-u spodziewali się, że Trampisz poprowadzi górniczą jedenastkę do awansu na zaplecze ekstraklasy.
Początek sezonu był trudny z uwagi na klasę rywali. O ile jednak remis w Czeladzi przyjęto z umiarkowanym optymizmem, to podział punktów w prestiżowym spotkaniu u siebie z Odrą Wodzisław był już rozczarowaniem. W dalszej części sezonu okazało się, że GKS jednak raczej nie powtórzy rewelacyjnej formy z poprzedniego roku. Obok przekonujących zwycięstw z Chorzowianką, Bukownem czy Oświęcimiem, trafiły się żenujące klęski z Wojkowicami i Jaworznem. Jeśli doliczyć jeszcze kilka remisów, to ostateczny bilans punktowy musiał być niewystarczający do zajęcia wysokiego miejsca w tabeli. Szósta lokata ze stratą 7 punktów do liderującego Rakowa Częstochowa oznaczała koniec marzeń o awansie. Drużyna spod Jasnej Góry wydawała się poza zasięgiem wszystkich rywali.
W rundzie wiosennej znalazł się jednak zespół, który rzucił Rakowowi wyzwanie – niestety nie było to Jastrzębie. Początek rundy rewanżowej był bardzo obiecujący. W meczu o 4 punkty GKS okazał się lepszy od Czeladzi, a w Wodzisławiu wyszarpał remis 2:2. Później nastąpiła seria trzech zwycięstw z rzędu. Jastrzębie awansowało na czwartą pozycję ze stratą 4 punktów do Rakowa, który uległ Odrze i zaczął tracić swoją przewagę nad resztą stawki. Tej szansy GKS jednak nie wykorzystał, bo w następnej kolejce zaledwie zremisował z Wojkowicami. Tymczasem Raków przegrał w Oświęcimiu, a rozpędzona Odra pokonała Knurów i wskoczyła na fotel lidera. Wodzisławianie nie dali sobie odebrać najwyższej lokaty do końca sezonu, a pomogli jej w tym… jastrzębianie, którzy urwali punkt Rakowowi. Ostatecznie więc GKS zajął dopiero szóste miejsce z dość mizernym dorobkiem punktowym i bramkowym. Awansowała natomiast Odra Wodzisław, która wiosną straciła tylko jeden punkt – w dramatycznym meczu z Jastrzębiem.
Jeszcze gorzej wiodło się naszym piłkarzom w Pucharze Polski. W poprzedniej edycji jastrzębianie byli rewelacją rozgrywek i dotarli do półfinału odprawiając z kwitkiem Wisłę Kraków i Legię Warszawa. Kibice spodziewali się, że w nowej edycji górnicy również sprawią niespodziankę. Tymczasem Jastrzębie nie dotarło nawet do fazy centralnej, ponieważ nie sprostało niżej notowanemu rywalowi zza między – GKS-owi Pniówek.
Na drużynę trenera Trampisza wylały się powszechne żale zarówno ze strony kibiców, jak i lokalnej prasy. Jastrzębska gazeta „Nasze Problemy” nie owijała w bawełnę oskarżając zespół o to, że „piłkarzom nie chciało lub nie opłacało się grać na poziomie, na jaki ich było stać”. Jakkolwiek było, to w istocie drużyna wcale nie przypominała walecznego zespołu, który przed rokiem potrafił stawić czoła najlepszym w kraju.
Marcin Boratyn